Na sumy nad Ebro - lipiec 2012
Nazywam się Marcin.
Wędkarstwo jest moją pasją. Od ponad 10lat na wędkowanie mam mało czasu i często moje wyjazdy na rybki są spontaniczne i krótkie. Ważniejsze są- moja rodzina i praca.
O dziwo w tym roku się udało - pojechałem do Hiszpanii nad
słynne Ebro do Piotrka do
ośrodka Spainfishing. W wyprawie towarzyszył mi mój brat. Naszym celem były
wielkie sumy.
WYJAZD - 19 lipca, rano, odlatujemy z Modlina do Barcelony. Tam lądujemy około 9.30 i następnie udajemy się do wypożyczalni, gdzie mamy zaklepany samochód. Odbieramy VW Polo i ruszamy w drogę do Caspe- ok.270km. Aby nie wpadać w dodatkowe koszty poruszamy się drogami niepłatnymi, które są bardzo dobrej jakości i dopuszczają szybką jazdę. Docieramy do Caspe ok.15.00- po drodze robiąc przerwę na posiłek i trochę błądząc. Telefonicznie Piotr tłumaczy nam jak mamy dojechać na kwaterę jego
Spainfishing w Playas de Chacon.

Tam witają nas jego pomagierzy, bo Piotr jest na wyjeździe.
Tego dnia odpoczywamy - podróż i ogromny upał (40stopni) dają nam w kość. Kompletujemy sprzęt i oglądamy miejsce gdzie będziemy łowić. Rozmawiamy także z innymi Polakami, którzy są już tam kilka dni. Trochę łapią - więc jest nadzieja!!!
PIĄTEK - Rano pojawia się Piotr, ustalamy co będzie nam potrzebne i jakie mamy oczekiwania. Wczesnym popołudniem sprzęt mamy już gotowy, Piotr przywiózł też zezwolenia i
pellet. Łódka z silnikiem czekała na wodzie.
Ruszamy, a naszym przewodnikiem i opiekunem zostaje Kike. On to pokazuje , jak przygotować
zestawy na suma, jak je wywieźć na wodę i jak nęcić.Ustawia nam boję i zaczynamy.Miejsce mamy średnie, ale to nic bo za 2-3 dni Polacy łowiący obok wyjadą i przeniesiemy się bliżej bazy Kike - bazy całodobowej i prawie całorocznej.
Zaczynamy łowienie.
Wieczorem mam pierwsze branie i po emocjonującym holu wyciągam swojego pierwszego hiszpańskiego suma - 150 cm. Muszę powiedzieć , że siła z jaką walczył mnie zaskoczyła, bo trzeba było się mocno trzymać na nogach, aby nie pociągnął do wody. Odjazdy były ,że ho ho. A przecież nie był to olbrzym.

Pierwsza noc nad wodą i wielkie zdziwienie, że jest tak długa - zmrok trwa od 22 do 6 rano. W Polsce noc jest krótsza.
SOBOTA - Tego dnia mam dwa brania. Pierwsze zmarnowałem. Widział to pewien Polak - jak się później okazało stary wyga sumowy. On to udzielił mi kilku wskazówek odnośnie momentu zacięcia - i wyjaśnił jak najlepiej ustawić
hamulce kołowrotów. Dzięki niemu następne brania wykorzystywałem w 100% , a i hamulce w kołowrotkach pomagały podczas holów. Około godz.12 czyli w samo południe łapię swojego drugiego wąsacza - sam go podbieram i robię mu zdjęcie na brzegu (brat w tym czasie pojechał na zakupy do Caspe).

NIEDZIELA - Wstaję o 5 i sprawdzam wędki. Widzę ,że plecionka jednej jest poluzowana i biegnie w bok. Zwijam ten luz, aż do uzyskania naprężenia i zacinam. Czuję rybę, ale po kilku pompowaniach robi ona silny odjazd nie do zatrzymania - i nagle tępy opór. Okazuje się ,że sum popłynął aż pod pomost Billa i tam gdzieś się oplątał.
Nie ma rady ...tnę pletkę. Szkoda ryby, ale nie widziałem innego rozwiązania.

Tego dnia zmieniamy miejsce bo Polacy łowiący obok wyjeżdżają. Przenosimy się bliżej Kike, a dużo dalej od tego pomostu.
W nowym miejscu, nęconym już przecież przez poprzedników jest fajnie.
Po kilku godzinach bez brania zastanawiam się czy te przenosiny to dobra decyzja.
Ale wiem , że one tu muszą być.
Łapię dwa sumy: pierwszy 170cm

Oraz mój rekord pobytu
suma 216cm.
Jestem bardzo zadowolony i się cieszę. Tego dwumetrowca niełatwo było wyciągnąć na brzeg i brat miał spore problemy , aby go wytargać. Dobrze , że obok byli Kike i Hiszpan Johnny - którzy przybiegli z pomocą. Nawet Kike chciał mieć zdjęcie z tym dużym - bo z tymi mniejszymi to nie chce się pokazywać.


Poranne ważenie pokazało 62kg.

A poranna sesja zdjęciowa nie wyszła. Ja niedoświadczony nie wiedziałem, że że on ma tyle mocy w sobie...gdy klepnął mnie ogonem po plecach, to go nie utrzymałem i poszedł w długą. Widać to poniżej.


PONIEDZIAŁEK - Dzień spokojny i chłodniejszy ,bo wiał wiatr. Trzeba było zwiększyć ciężarki lub zastąpić je kamieniami ze
zrywkami, tak aby plecionka była naprężona.
Pod wieczór branie i na brzegu ląduje sum 170cm - podbiera Piotr który pojawił się na chwilę. Pewnie gdyby nie przyszedł to brania by nie było. Pomimo, że nie jest to olbrzym to zgadza się na fotkę.

WTOREK - Dzień udany. Wiatr osłabł, ale pomimo tego dalej stosuję duże kamienne zrywki bo doskonale się sprawdzają. Na brzegu meldują się dwa sumy -178cm 40kg oraz 186cm 45kg.


Tym razem Johnny postanawia mi pokazać jak to się robi, i to on przygotowuje te dwa sumy do zrobienia ładnych fotek. Jest naprawdę dobry i bez żadnych linek robimy zdjęcia w wodzie, a one są potulne jak baranki.
Szkoda ,że nie wiedziałem o tych sposobach wcześniej - bo sesja z tym największym zapewne by się udała.
ŚRODA - Jestem już zmęczony. Nie wędkuję.Robię tylko z Kike 2-godzinny rejsik , aby zaliczyć sandacza. Trafiam sztukę 1.5kg do 1.7kg i zarządzam powrót.
PODSUMOWANIE - podczas pięciu dni łowienia złowiłem 7 szt sumów oraz 2 sumiki po około 120cm. Przyłowem były też dwa karpie - 14kg oraz 19kg. Złapałem też tego sandaczyka.
Podstawą dobrych wyników na tym łowisku jest posiadanie mocnego sprzętu- głównie chodzi o
dobry kołowrotek sumowy, posiadanie pewnej ilości euro na zakup kilku worków tamtejszego pelletu i odpowiednie zmontowanie
zestawów na suma.
Oczywiście są dni gdy sumy leżą przy dnie i nic ich nie ruszy, ale są i takie okresy gdy żerują bez opamiętania. Cieszę się , że ja trafiłem na ten okres pośredni i spełniłem swoje marzenia.
Moje zestawy opierały się na sprawdzonych kołowrotkach firm
Shimano,
Daiwa i
Penn, dobrych plecionkach
Power Pro 0,46mm oraz hakach sumowych
Gamakatsu 6/0. Jako plecionkę przeponową stosowałem
Cormorana 1,0.
Wędziska sumowe nie muszą być drogie, gdyż materiał z jakiego są zrobione jest mało istotny - najważniejsza jest moc i wytrzymałość.
Dziękuję Piotrowi i jego żonie bo to bardzo życzliwi, pomocni i uprzejmi ludzie.
Dziękuję Kike który był do dyspozycji 24godz/dobę.
Dziękuję hiszpanowi Johnny za naukę oswajania sumów i ich fotografowania.
Mam nadzieję ,że jeszcze zawitam do Playas de Chacon w przyszłości.
Pozdrawiam - Marcin
ps.Mój brat też pobił swoje życiowe rekordy.
Kilka fotek na zakończenie-




Pozdrawiam wszystkich Marcin.
Przygotował Marcin
dnia 08 sierpnia 2012 18:11
Wspanialy wyjazd i piekne sumy! Mam prosbe do Ciebie kolego. Czy moglbys bardziej szczegolowo opisac przelot samolotem, jakimi liniami, jak wiezliscie wedki, co z reszta sprzetu i innymi rzeczami? Czy trzeba bylo placic za nadbagaz czy bagaz o nietypowym ksztalcie (wedki)? Ile samolot wyniosl na osobe? A nastepnie jesli moge prosic to jak zalatwialiscie wynajem auta, w jakim jezyku, i oczywiscie ile to kosztowalo powiedzmy na tydzien? Z gory dziekuje za odpowiedz na dosyc szczegolowe pytanie. Pozdrawiam, Mariusz