phil-wroclaw napisał(a):

Jako że noce są krótkie wpadliśmy z kolegą Mariuszem na świetny pomysł wyjazdu na ryby i połowienia w czasie dwóch dni na przełomie dnia i nocy Zaczęliśmy 19.30 w piątek. Po godzince, w czasie testów nowego woblera Konrada Bartosika, połakomił mi się na niego bardzo przystojny sum jednak dosyć małoletni i szybko wrócił do wody.
Konrad, mam nadzieję, że większym rybkom tego gatunku też się będzie podobał , wobler był w wodzie może 5 minut i miesza wodę ładnie !
Jak się potem okazało była to jedyna wyjęta przeze mnie ryba tego wyjazdu.


Szybko przyszedł czas na Mariusza, który poprawił mój wynik w sumie do około 60 cm, ta ryba nie była jednak aż tak fotogeniczna i została odpięta w wodzie, a sesje zdjęciową sobie darowaliśmy. Jakieś pół godziny później kolega na niezawodny wobler Józka Sendala wyśrubował rekord suma w dniu 3 lipca na 92 cm i ta ryba została zaproszona na niedzielną kolację, po czym dzień zakończyliśmy ogniskiem i kiełbaskami.


Nastąpiła około 3 godzinna sjesta w samochodzie i o 3.40 dnia 4 lipca już byliśmy na wodzie niestety do godziny 7.00 praktycznie nic się nie działo. Jednak zaraz potem zostaliśmy wyrwani z marazmu, Mariusz tak mocnym braniem połączonym z natychmiastowym odjazdem i chęcią wyrwania jego około 100 kilogramów z łodzi razem bamboszami, a ja solidnym uderzeniem jego wędką w ramię. Kolega oczami wyobraźni widział wielkiego suma, potem zaczął podejrzewać półtora metrowego szczupaka, ale sprawcą niespodzianki okazała się 129 centymetrowa tołpyga wagi około 35-40 kg której przerwaliśmy ciężką pracę filtrowania Odry kłując ją nieładnie w bok za co przepraszamy.
Kolega się nie patyczkował i pani Tołpyga po około 10 minutach mogła podziwiać nowy parkiet mojej łodzi po czym nastąpiła sesja zdjęciowa i wypuszczenie.





Ostatnie zdjęcie przedstawia pewnie około 2 m suma odpoczywającego w toni i w pobliżu tego miejsca coś solidnego uwiesiło mi się na kiju wyciągając przy tym około 20 m plecionki na mocno dokręconym hamulcu po czym nie pytawszy mnie o zdanie odpięło się i podziękowało za współpracę, nie muszę chyba opisywać mojej miny po tym wydarzeniu ;o). Z uwagi na to że nie było typowego twardego i mocnego uderzenia w wobler nie jestem pewny co go gatunku który zrobił mi te przykrą niespodziankę , jednak podejrzewam cwanego i ostrożnie biorącego suma. Syci wrażeń i nieco zmęczeniu dzień zakończyliśmy niedługo potem.