Wędkarska Krew - 30 lat w pigułce. | Forum wędkarskie


Portal ludzi z pasją tworzony przez ludzi z pasją

Prawdziwy sport nie ma nic do czynienia z fair play. Jest pelen nienawisci, zazdrosci, chelpliwosci, obojetnosci wobec kazdej zasady i sadystycznej rozkoszy na widok przemocy: innymi slowami, jest wojna bez strzelaniny


Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnie Fotki

Sumik 131cm
Sum ok. 30kg
Sum ok. 30kg
Nowy popychacz pontonowy ;o)
Sumy na woblery Sowa
Dwa razy 2m+ na Sowę
Rekordowy sandacz na Woblera Sowa
Nasza moc w polaczeniu z Woblerami Sowa

Na forum na skróty

Wynajmę łódkę w Paryżu w celach wędkarskich i turystycznych

Wynajmę łódkę w Paryżu w celach wędkarskich i turystycznych Wynajmę łódkę w Paryżu w celach wędkarskich i turystycznych
Kliknij w obrazek żeby zobaczyć szczegóły

Witamy na stronie poświęconej rekinowi słodkowodnemu ;)

Na tym forum dowiecie się jak złowić suma, jaki potrzebujecie sprzęt do tego celu, jakich metod najlepiej użyć do łowienia tej ryby, a także zobaczycie duże sumy łowione przez naszych użytkowników, rekordowe sumy w Polsce i na świecie i wiele innych informacji dotyczących Suma Europejskiego i nie tylko. Zapraszamy wszystkich do zarejestrowania się i aktywności na Naszym Portalu.

Zobacz temat

/ RELACJE Z WYPRAW WĘDKARSKICH, PORADNIKI WĘDKARSKIE / Opowiadania wędkarskie

 
Wędkarska Krew - 30 lat w pigułce.

Wisniewski Michal

Offline

Prolog
Do napisania tego "pamiętnika" zmobilizowało mnie opowiadanie Damiana Babińskiego - tak pomyślałem "kurcze, przecież i ja mam coś ciekawego do przekazania" Usmiech
To, że jestem wędkarzem było już chyba zapisane w gwiazdach na długo przed moim urodzeniem.
Gdzieś w latach 70 ubiegłego wieku mój ojciec zachorował na nieuleczalną chorobę zwaną "wędkarstwo";. Kilkanaście lat później urodziłem się ja i tą "chorobę" miałem po prostu w genach, we krwi i tylko kwestią czasu było kiedy zacznie się rozwijać.

forumsumowe.pl/h/fshzw_cam00205_2af8b.jpg

Nie wiem jak by się to wszystko potoczyło, gdyby nie to, że mój dziadek zakupił działkę niedaleko Pułtuska. Sławna powódź z 1979 r. przeszła przez tereny działek i pozostawiła po sobie ślad w postaci sporego stawu. Do tej pory nie wiem dokładnie dlaczego on tam się utrzymał, jedni mówią, że powodem były składowane materiały budowlane, które woda podmyła łącząc się z podziemnymi źródłami, a inni wspominają, że przed wiekami szło tamtędy pierwotne koryto Narwi i rzeka wróciła na swoje miejsce - nie wiem.
Liczy się to, że staw pełen ryb jest tam do dziś i łowić można bezpośrednio z okna domku Usmiech
Na działce od urodzenia spędzałem każdy wiosenno-letni weekend i całe wakacje.

forumsumowe.pl/h/fshzw_dsc00805jpg_10362.jpg

forumsumowe.pl/h/fshzw_dsc00005jpg_b6660.jpg

Pierwsza zasiadka
Moja pierwsza "zasiadka" miała miejsce ponoć kiedy miałem całe 2 miesiące.
W stawie było istne eldorado, wraz z wodą z Narwi przyszły ryby prawie każdego gatunku od kiełbika po suma i wbrew pozorom wcale nie łatwo było je złowić. Trzeba było nęcić, szukać odpowiednich miejsc i czekać. Ojciec stawiał sobie wózek ze mną obok wędek i łowił od czasu do czasu wtykając mi smoka, żebym przestał się drzeć Usmiech
Podobnie było kiedy szedł na pobliskie bajorko po karasie na żywca (u nas ich nie było).
Nad rzekę mnie nie zabierał, na to przyszedł czas nieco później...

forumsumowe.pl/h/fshzw_cam00198_d049a.jpg

Pierwsze spotkania z rybą
Kilka lat później kiedy już chodziłem, gadałem, kumałem i wkurzałem wszystkich dookoła ojciec wychodził każdego poranka nad rzekę, wiedząc o tym nie mogłem się doczekać kiedy wróci i przyniesie ryby. Bywało tak, że budziłem się wcześnie kiedy jeszcze go nie było i czekając pod bramą przebierałem nogami z niecierpliwością, a zdarzało się również, że zaspałem i kiedy tylko otworzyłem oczy leciałem na kładkę sięgając siatkę, żeby zobaczyć co tam pływa.
A pływały tam ogromne kilku kilowe leszcze, płocie, szczupaki i sandacze.
O wszystko wypytywałem, jak odróżnić leszcza od płotki, a jak się łowi szczupaki, a dlaczego on ma tyle zębów a inne nie mają.
Ojciec z cierpliwością uczył mnie wszystkiego, a ja jak na kilkuletniego smyka uczyłem się tego chętniej, niż później alfabetu i tabliczki mnożenia.
Mając lat 5 znałem już wszystkie gatunki, odróżniałem je, wiedziałem na co się który łowi.
Siłą rzeczy poznałem też dokładną anatomię ryb, ale dla mnie wtedy to było normalne i uwielbiałem siedzieć koło matki, która sprawiała ryby.

Wędkarz nadrzewny
Pierwsze chwile z wędką spędzałem nad stawem. Co ciekawe bez żyłki, kołowrotka i innego wyposażenia, ojciec dawał mi pierwszy skład od jakiegoś spiningu, a ja za pomocą wyobraźni łowiłem na niego siedząc nad brzegiem ogromne rybyUsmiech
Potem dostałem kawałek leszczyny z żyłką i małym haczykiem uganiając się za uklejkami.
Na wędkę z kołowrotkiem i naukę rzutów przyszedł czas nieco później.
Brzeg był mocno obrośnięty Olszyną więc o rzut na drzewo nie było trudno. Ba, trudno, co drugi wymach kończył się na gałęzi, ojciec ścinał je coraz wyżej, a ja coraz wyżej rzucałem i zasłużyłem w końcu na miano "wędkarza nadrzewnego".
Czas mijał ,dzieciaki w okolicy chodziły nad rzekę się kąpać, bawiły się w różne zabawy, a ja siedziałem z wędką nad brzegiem stawu, ciężko mnie było o od tego oderwać. U znajomych kilka działek dalej było takie małe bajorko pełne karasi, brały jeden za drugim, kiedy mi pozwolili przynieść wędkę, byłem najszczęśliwszy na świecie.
Uwielbiałem też po letnim deszczu, czy burzy czaić się na leszcze. Robiłem z chleba, płatków kukurydzianych, owsianych i starych kaszek niemowlęcych zanęty, które wrzucałem w najgłębsze miejsce w stawie. Brały niesamowicie i nie były to podleszczaki, tylko nieraz 3-4kg okazy. Łowiłem z tarasu i żeby podebrać rybę trzeba było wejść pod niego z podbierakiem. W końcu pogoniła mnie ciotka bo obsypywałem jej brzeg Usmiech W międzyczasie dostałem swój spining i blachę z kotwicą, na który to zestaw złowiłem swoją rybę życia o której można przeczytać tutaj: http://www.forums...ursem.html

forumsumowe.pl/h/fshzw_cam00200_f0642.jpg

Staw był czysty można było się w nim kąpać, więc kiedy z innymi dzieciakami z sąsiedztwa skończyliśmy zabawę w wodzie ja biegłem po wędkę, bo w natlenione miejsca i skopane dno przychodziły ładne sztuki Usmiech
Jedna z takich sytuacji zaowocowała małą operacją, kiedy to zakładając kulkę z chleba na haczyk odłożyłem wędkę na ziemię. Któryś z dzieciaków przebiegając zaczepił o żyłkę a cały hak wbił mi się w kciuka.
Kiedy w końcu udało się mnie odciągnąć od wędek, bawiliśmy się w podchody, Podczas jeden z takich zabaw znalazłem za lasem mały stawik wydawał się niczyi, coś się w nim pluskało, więc nie byłbym bym sobą, gdybym nie przyszedł tam z wędką. W weekend wyciągnąłem ojca i poszliśmy. Bajorko okazało się pełne karasi, co rzut była rybka. Przy którymś z rzutów odwróciłem się na chwilę i kiedy spojrzałem znów nie spławik nie było go, szybko szarpnąłem wędką i tak się zdziwiłem, że rzuciłem wędkę na ziemię, to nie był karaś. Szybko z pomocą ojca doszedłem do siebie i wyholowaliśmy mojego pierwszego karpia.
Pamiętam, jak biegłem z nim ile sił w nogach na działkę bo bardzo chciałem go wpuścić do swojego stawu - udało się Usmiech

www.forumsumowe.pl/images/photoalbum/album_15/2_54c2cdbb6884c_cam00203.jpg

Pierwsza wędkowanie nad rzeką
Nadszedł ten dzień kiedy ojciec powiedział: "Jak chcesz, to jutro o 3 nad ranem pobudka i idziemy z gruntówkami nad Narew". "Kurka wodna"; pomyślałem (jeszcze wtedy nie przeklinałem Haha) "jak to?, ja? Mogę nad rzekę? Rano?"; - Nie spałem prawie całą noc, żeby nie zaspać. O 3 zrobiłem wielki raban, wstała też matka, która narobiła mi kanapek (bo przecież mogę zgłodnieć do tej 8) i herbaty w termos (bo przecież w ciągu tych kilku godzin umrę z pragnienia). Ubrałem się ciepło, plecak na plecy, wędki w dłoń i marsz nad Narew. Łowiliśmy wtedy za pomocą "telewizorków" jeszcze nie było tych fajnych feederowych koszyczków Usmiech Wziąłem nawet poduszkę ze sobą, żeby mi tyłek nie przemókł od rosy.
Umiałem łowić, przecież złowiłem już tyle ryb. Ale nad rzeką było co innego, miałem wrażenie jakbym pierwszy raz trzymał wędkę, nie szło mi nic, ni rzut, ni napchanie zanęty w "papilota" nawet robaka nie mogłem założyć. Przede mną była przecież "wielka woda" i inne ryby. W końcu jakoś udało mi się zarzucić zestawy i wgapiony w szczytówki siedziałem bez ruchu.
Nie pamiętam już, czy coś wartego uwagi wtedy złowiliśmy, ale to nie było ważne, najważniejsze było to, że w końcu łowiłem nad rzeką - spałem potem cały dzień.
Później ojciec zabierał mnie już na łódkę, pożyczał od miejscowych pychówki i pływaliśmy na krasnopiórki. Podczas naszych wspólnych wypadów ojciec tłumaczył mi wszystko: zachowanie ryb, pory brań, przynęty, metody, zestawy, okresy ochronne, wymiary, miejscówki. Opowiadał też o innych zwierzętach i roślinach wodnych, o wietrze, o ciśnieniu, księżycu. Tak zbierałem wszystkie informację i uczyłem się starej szkoły wędkarstwa.
Nie mieliśmy wielu sprzętu, 3 wędki do wszystkiego, zresztą do tej pory je mam Usmiech
Lata mijały, z czasem z gazetek wędkarskich wyciągaliśmy coraz to nowsze metody, kupowaliśmy zanęty, jakieś smakowe kukurydze, a ryb było jakby mniej.

forumsumowe.pl/h/fshzw_dsc03469jpg_735fc.jpg

forumsumowe.pl/h/fshzw_5jpg_09c75.jpg

Pierwsze spotkanie z dużym sumem i przerwa
Sielanka trwała mniej więcej do skończenia szkoły średniej, ojciec coraz rzadziej ze mną chodził, na ryby, był coraz starszy, nie miał siły łódki zaciągnąć nad wodę, nie chciało mu się wstawać itp.
Ja korzystałem z ostatnich pełnych wakacji i sam ciągałem łódkę nad rzekę wjeżdżając do wody aż sama spłynęła z wózka - ile razy woda nabrała mi się w kalosze.

forumsumowe.pl/h/fshzw_cam00379_b1145.jpg

Jeden z tych ostatnich wypadów zapamiętałem szczególnie. Była połowa sierpnia, od rana wybierałem się na szczupaka i sandacza z żywcówkami. Nałowiłem karasia i kiedy miałem się wybierać przyszła burza od rana było parno i duszno. Burza przeszła, wyszło słońce więc koło 16 wypłynąłem. Pech a może i nie, chciał, że dość szybko zerwałem jeden zestaw, a że nie miałem zapasowych spławików przerobiłem zestaw na grunt. Wędka teleskopowa, kołowrotek z bazaru, żyłka 0,24, w zupełności starczało na szczupaki. Założyłem karasia i wyrzuciłem zestaw gruntowy jak najdalej w nurt.
Po jakimś czasie naprężona wcześniej żyłka wybrzuszyła się, pierwsza myśl "nurt"; podciągnąłem zestaw i poczułem potężne uderzenie, które po chwili zakończyło się wyciągnięciem zestawu bez haka...adrenalina zagrała. Zawiązałem drugi hak na przyponie stalowym, założyłem kolejnego karacha i rzuciłem dokładnie w to samo miejsce. Po kilku minutach sutuacja powtórzyła się. Tym razem wiedziałem, że to branie otworzyłem kabłąk i czekałem, żyłka wysnuwała się dość szybko. "Wystarczy" pomyślałem pora zacinać...no i się zaczęło, coś czego wcześniej nigdy nie doświadczyłem, odjazd taki, że nie mogłem nic zrobić. Żyłka słaba, do tego mało jej było na szpuli, czekałem aż się zatrzyma. Zatrzymał się, rozpocząłem hol, udało mi się "go" podciągnąć pod łódź.
Wyżej i wyżej...jest, pokazał się zarys na powierzchni...SUM, nigdy wcześniej nie widziałem tak wielkiej ryby. Chwila moment i odjazd numer 2, tym razem ze zdwojoną siłą, patrzyłem tylko jak kończy się żyłka na szpuli, hamulec puszczał więc blokowałem szpulkę palcem. TRACH! Koniec!
Ale pokazał mi się...od tej pory wiedziałem, że SUM będzie moim powołaniem.
Do domu wróciłem na miękkich nogach.

Zakończenie
Skończyły się wakacje, zacząłem studia, znalazłem pracę, z której cała kasa szła na szkołę i pierwszy własny samochód. Zabawy, melanże, dziewczyny, to wszystko spowodowało, że nie wiem czemu zapomniałem o wędkowaniu. Nie opłaciłem na kolejny rok karty, bo całą kasę ładowałem w samochód. Znów łowiłem tylko w stawie. Mijał rok po roku...

forumsumowe.pl/h/fshzw_100_1838jpg_7a1a1.jpg

forumsumowe.pl/h/fshzw_dsc03660jpg_f3b44.jpg

Jako, że zawsze lubowałem się w mocnej muzyce gitarowej, nauczyłem się na niej grać. Założyłem kapele, potem koncerty, fanki, wiecie...życie gwiazdy rocka Haha
W końcu się ożeniłem, spłodziłem córkę i z trudem utrzymywałem rodzinę, nie było mowy o kasie na opłacenie karty, chociaż ciągnęło coraz bardziej.
W końcu córka poszła do przedszkola, żona wróciła do pracy,a mnie przypomniał się tamten dzień, kiedy na miękkich nogach wróciłem do domu....
Od nowa zacząłem kompletować sprzęt, czytać, przypominać sobie co i jak.

Resztę znacie, bo zalogowałem się na forumsumowym.pl, poznałem RUMCA, Kajtka i Lukiego,
założyliśmy CEF i ciągle czekam na mojego "potwora z Narwi" Usmiech
Ot takie 30 lat w pigułce Usmiech

p.s działkę pokochała też moja żona, do tego stopnia, że nawet zorganizowaliśmy tam wesele Usmiech
forumsumowe.pl/h/fshzw_dsc00584jpg_949d4.jpg
 

Artur Betcher

Offline

Popraw krzaczki i jak chcesz to dodaj na newsa Usmiech
Metoda na suma
Kołowrotek sumowy
Wędka na suma

Na pytania odnośnie sprzętu i wszystkie inne związane z poławianiem suma odpowiadam TYLKO NA FORUM
 

Robertrs

Offline

Masz rację czas mija a my ciągle gdzieś tam jesteśmy małymi chłopcami Usmiech
Fajnie się czytało. Dzięki.
 

Babinski Damian

Offline

Cieszę się że zmotywowałem kogoś do naskrobania tak zarąbistego opowiadania Usmiech Jest super, takie jakie uwielbiam czytać Haha
.
 

Wisniewski Michal

Offline

Fajnie, że Wam sie podoba ( dzięki Damian), grunt (a może i bojka Usmiech), że czlowiek wraca do starych nawyków.
 

Lukaszb

Offline

Super opowiadanie Metal Usmiech A potwora dorwiemy! Haha

Swoją drogą jakbyś zgolił brodę, zapuścił włosy i je trochę ufarbował... grin
 

Janusz Golebiewski

Offline

Fajnie się czytało opowiadanko Okok a na "potwora" przyjdzie pora Usmiech
 

Kazimierzp

Offline

Fajne opowiadanie i widzę że ślub też nad stawem. No faktycznie tato Cię zaraził a mógł leczyć czyli unikać wody, teraz miałbyś spokój nie martwiłbyś się o sprzęt, kasę na kartę i koledzy by nie bałamucili w sezonie tak pod koniec tygodnia telefonami typu gdzie i kiedy jedziemy na ryby.
 

Wisniewski Michal

Offline

Kazimierz Pajak napisał(a):

Fajne opowiadanie i widzę że ślub też nad stawem. No faktycznie tato Cię zaraził a mógł leczyć czyli unikać wody, teraz miałbyś spokój nie martwiłbyś się o sprzęt, kasę na kartę i koledzy by nie bałamucili w sezonie tak pod koniec tygodnia telefonami typu gdzie i kiedy jedziemy na ryby.


Koledzy nie bałamucą w sezonie pod koniec tygodnia, tylko non stop Haha sezon sie nie skończył a następny zaplanowany Usmiech
Co do ojca, jak zobaczył hak 6/0 to nie zacytuje nawet jak mnie nazwał Haha On został przy swojej szkole...
Jedno jest pewne, największego suma zawszę będę dedykował jemu Usmiech
 

Grzegorz Petryna

Offline

Michał super opowiadanie Ci wyszło, teraz czekać na kolejną osobę, która opisze swoje przygody z wędką.
 
Do góry

Przejdź do forum:

Hosting zdjęć wędkarskich

Wędkarski hosting zdjęć
Wygenerowano w sekund: 1.68
51,552,238 unikalne wizyty