Czasem wydaje mi się, że tworząc człowieka, Bóg przecenił swoje możliwości. - Wilde Oscar
Na tym forum dowiecie się jak złowić suma, jaki potrzebujecie sprzęt do tego celu, jakich metod najlepiej użyć do łowienia tej ryby, a także zobaczycie duże sumy łowione przez naszych użytkowników, rekordowe sumy w Polsce i na świecie i wiele innych informacji dotyczących Suma Europejskiego i nie tylko. Zapraszamy wszystkich do zarejestrowania się i aktywności na Naszym Portalu.
O dwóch takich co łowili sumy... - Relacja z wyprawy nad Pad 2012
|
|
Offline |
Dodany dnia 09 czerwca 2012 01:21
|
Fusionista --- XxX --- Tarnow Mój blog: kliknij! Postów: 1465 Data rejestracji: 01.01.11 |
Nasz tegoroczny wyjazd nad Pad miał miejsce w terminie od 19 - 26 Maja. Informacje zasięgnięte przed wyjazdem, a dotyczące panujących warunków na rzece nie były zbyt optymistyczne. Pad miał niski stan wody a chłodna, wiosenno-letnia pogoda nie pozwoliła jeszcze sumom na odbycie tarła. Pomimo tego pełni nadziei ruszamy w sobotę rano w drogę - przed nami prawie 600 kilometrowa trasa. Na miejscu jesteśmy przed dwunastą i po krótkim powitaniu i szybkim rozpakowaniu bagaży udajemy się nad Pad nałowić żywca. Sytuacja niestety potwierdza zasięgnięte informacje. Wieści przekazane przez powracający z tygodniowej wyprawy czteroosobowy "Team Black Cat" jeszcze to umacniają. Złowili tylko trzy sumy a największy osiągnął niecałe 150cm. Czy nam się lepiej poszczęści ? Wcale na to nie wyglądało - sobotnia, wieczorowa wyprawa nad pobliski dołek zakończyła się fiaskiem. Mieliśmy zostać do rana, ale zrobiło się chłodno i ja nie czułem się najlepiej. Jedyne co złapaliśmy, to przeziębienie które nie opuszczało mnie już do końca naszego pobytu. Następnego dnia dowiedzieliśmy się, że grupie powracających wędkarzy, która zatrzymała się nad ranem na "naszym miejscu" , udało się złowić jednego suma(147cm). Szkoda że to nie my... Na dodatek w Niedziele rozpadało się na dobre i nad rzeką byliśmy tylko po to, aby opróżniać łódkę ze zbierającej się wody. Pod wieczór wiatr i deszcz ustal na tyle że pokusiliśmy się o spenetrowanie jednego z dopływów Padu(Mincio). Tutaj mieliśmy pierwszy kontakt z sumem: ryba uderzyła na spining, by po kilku sekundach nas pożegnać. Kolega(byliśmy we czwórkę) miał nieco więcej szczęścia, sum zaatakował jego swobodnie pływającego żywca, po zacięciu wyciągnął kilkanaście metrów plecionki i "zaparkował" na środku dopływu. Nie chcąc od razu rwać plecionkę popłynęliśmy do miejsca zaczepu i "ręcznie" wciągnęliśmy/dociągnęliśmy do lodzi podwodną przeszkodę. Naturalnie suma już nie było, chyba nawet nie był zbyt dobrze zacięty. Małe drzewo, a może jakiś duży konar było bardzo dobrze znane sumom, o czym świadczyły resztki innych pourywanych plecionek. Zawada została przez nas odtransportowana pod brzeg i porzucona. Deszcz znowu się nasilił, a my udaliśmy się w drogę powrotna. Nie, nasza wyprawa nie była całkiem bezowocna. Gdy "bawiliśmy się" z zaczepem, naszą uwagę przykuła obca, prowadząca w innym kierunku plecionka. Po wyciągnięciu kilkudziesięciu metrów na jej końcu ukazała się wędka Berkeley Pulse cw: 80-180 o długości 3.40m i z multikiem Rhino Xtra. Wiatr, silny deszcz, a także zmęczenie spowodowały że następnego dnia(Poniedziałek) wstaliśmy dopiero przed południem. Nadal padało, prognoza pogody nie zapowiadała polepszenia, a my po obowiązkowym opróżnieniu łodzi, postanowiliśmy "pozwiedzać" okoliczne sklepy i sklepiki wędkarskie. Efektem było kilka mniej lub więcej potrzebnych wędkarskich drobiazgów i pustki w portfelach. Deszcz ustał późnym popołudniem, a wieczorem - wbrew prognozie i oczekiwaniom wyszło słonce. Jednakże na wyjazd było już za późno, tak wiec postanowiliśmy posiedzieć trochę dłużej nad wodą w nadziei że uda nam się dołowić ryb na żywca. Wtedy to, już po północy na nasze czerwone robaki skusiły się dwa sumiki. Male, ale że były to nasze pierwsze, zostały sfotografowane i zmierzone(48, 56 cm). Trochę nas to rozbawiło i polepszyło nasze humory. Naszym głównym zadaniem we Wtorek (22.05) było zdobycie żywca, przynajmniej tyle, aby wystarczyło nam na wieczorna wyprawę. Pogoda się poprawiła, ryby jako tako brały, tyle tylko że nie mogliśmy "wstrzelić się" z wielkością. Jeden na dziesięć złowionych jako tako się nadawał. Najczęściej były za małe, trafiały się też takie 60 /70-cio centymetrowe leszcze i cefale. Tych średnich było jak na lekarstwo. Za to, po południu Pad zaczął gwałtownie przybierać, tak że wieczorem pierwotny stan wody podniósł się już o jeden metr. Zabraliśmy do łodzi to co złowiliśmy i postanowiliśmy wieczorem udać się na to miejsce, które w poprzednim roku - właśnie przy wysokiej wodzie - szczodrze obdarzyło nas rybami. Dotarliśmy tam krótko po siódmej. Rozstawiliśmy wędki( dwie ze spławikiem podwodnym) i dwie ze swobodnie pływającymi żywcami, a że łódkę zakotwiczyliśmy na granicy nurtu i spokojnej wody mieliśmy nadzieje że wkrótce powitamy w naszej łódce pierwszego "godnego" przedstawiciela rodziny "Silurus Glanis". Niestety nie mieliśmy żadnego kontaktu z wyżej wymienionym - po prostu nic się nie działo. Za to po drugiej stronie rzeki - szczególnie w okolicach wyspy - często słyszeliśmy polujące sumy. Decyzja została podjęta stosunkowo szybko i około godziny 23.00 popłynęliśmy na drugą stronę. Jednakże i ta zmiana miejsca nie obdarzyła nas sumem. Oprócz tego znowu się rozpadało i wczesnym ranem postanowiliśmy zakończyć nasza eskapadę. Środowe popołudnie przywitało nas słoneczną pogodą. Nowe wiadomości były optymistyczne, Pad nadal wzbierał, a sumy brały na spining. Dobrze - tyle tylko, ze my musieliśmy znowu uzupełnić zasoby żywca - tak wiec ze spiningu nici! Wieczorem byliśmy szczęśliwymi posiadaczami ośmiu "przyzwoitych" dwudziestopięcio i trzydziesto- centymetrowych leszczy i krąpi. Tym razem dołączył do nas przewodnik, tak że wszystko wyglądało bardzo obiecująco. Mieliśmy popłynąć tam, gdzie łowienie jest możliwe tylko przy wysokim stanie wody. Po dotarciu na miejsce najpierw uzbroiliśmy i rozpięliśmy wędki. Do drugiego brzegu mieliśmy około 70 metrów. Leniwie płynąca woda miała tutaj niecałe dwa metry głębokości. Znaleźliśmy kilka nieco głębszych miejsc i tam wkrótce pływały nasze żywce. Spokój nie trwał długo - wkrótce na jednej z wędek zameldował się pierwszy leszczowy amator. Po wyciągnięciu, zmierzeniu(125 cm) i kilku pamiątkowych fotografiach szybko wrócił do wody. Zaraz potem nastąpiło branie na następnej wędce i po krótkiej walce kolejny sum(167 cm) pozwolił wciągnąć się do łódki. Nastąpiła krótka przerwa. Ponownie uzbroiliśmy i wywieźliśmy ostatnie zestawy. Komary gryzły i żadne środki nie były w stanie powstrzymać ich żądzy krwi. Żadne, -no prawie żadne - mały ogień, kilka mokrych liści, trochę dymu i natrętni krwiopijcy dają nam spokój(chwilowo). Na następne - można by powiedzieć - podręcznikowe branie czekaliśmy aż do pierwszej w nocy. Tym razem to Joel był pierwszy przy wędce, nawiązał kontakt z rybą i zaciął. Zdjąłem jazgoczący sygnalizator i spokojnie obserwowałem co się dzieje. Za każdym razem po przerwaniu zrywki (żyłka 0.34 mm) ryby płynęły w naszą stronę by po chwili zmienić zdanie i kierunek ucieczki. Tak też było i tym razem, Joel stwierdził tylko, że to chyba coś małego i w następnym momencie prawie "wleciał" z wędką do wody. Tylko szybka interwencja przewodnika ochroniła go przed kąpielą. Rozpoczął się prawie 30 minutowy hol na tzw. "biegen und brechen" (gięcie i łamanie). Sum - pomimo prawie na maximum dokręconego hamulca - raz po razie wyciągał kolejne metry plecionki, które z trudem odzyskiwane były przez Joela. Kiedy w końcu głowa ryby po raz pierwszy pojawiła się na powierzchni, nie mogłem uwierzyć temu co zobaczyłem. Dwa dziesięć, dwa dwadzieścia - może nawet dwa trzydzieści - padło sucho z ust przewodnika. Ale trzeba było jeszcze kilku długich minut , aby zmęczona ryba zatrzymała się przy łodzi na nic więcej nie reagując. Nasz "Guide" poszedł do swojej łodzi po kombinerki, aparat fotograficzny i rękawice. Po jego powrocie ja zrobiłem jeszcze jedno zdjęcie, on chwycił za przypon, i......... hak z kotwicą wysunął się z pyska ryby. Ta jeszcze nie wiedziała, że jest wolna i dopiero nieudana próba chwytu za dolną szczękę spowodowała, że wolno odwróciła się i z odpłynęła. Przy oględzinach przyponu okazało się ze ryba zaczepiona była tylko pojedynczym hakiem (Owner Cutting Point 10/0), a ramię tego było odgięte o dobry centymetr od normalnej pozycji. Nam pozostały tylko wspomnienia "taaakiej ryby" i zrobione zdjęcia. Godzinę później zostaliśmy sami, nasz przewodnik wrócił do obozu, a my po małym posiłku pilnowaliśmy pozostałych - już tylko pięciu - wędek. Około czwartej nad ranem następuje ostatnie branie i w łódce po krótkim holu ląduje ostatni sum(182 cm) tej zasiadki. Również i ten bez ważenia wraca do wody. Około ósmej rano pakujemy się i zmęczeni wracamy do obozu. Krótki sen i znowu wypad po żywce. Po powrocie szybko przygotowuję nowe przypony - plecionka, kotwica 1/0 i hak 5/0. Późnym popołudniem znowu jesteśmy na tym samym miejscu. Szybko rozpakowujemy łódź, uzbrajamy wędki, żywce rozmieszczamy na tych samych miejscach co wczoraj. Na początku nic się nie dzieje, wiec szykujemy grilla na kolacje i małe ognisko na komary. Kiedy kiełbasa jest prawie już upieczona odzywa się sygnalizator na jednej z wędek. Suchy trzask oznajmia ze zrywka spełniła swoje zadanie. Przy wędce jest Joel i suwerennie(wcale się temu nie dziwię po wczorajszej rybie) holuje swojego następnego suma. Ten dzisiejszy pierwszy ląduje w łódce - 174 cm, znowu kilka zdjęć i do wody. Wędka ponownie zostaje uzbrojona, żywiec jest w wodzie, a kiełbaski naturalnie nie nadają się już do jedzenia. Ognisko zostaje rozpalone od nowa, świeża porcja mięsa ląduje na grillu. Joel nabija jedną kiełbasę na patyk - on chce samemu ją sobie upiec. Tym razem - zanim następuje następne branie- udaje mi się upiec i zdjąć mięso z grilla. To tylko 156 cm ale jaka radość - uciekaj do wody i przyprowadź babcię.... Naturalnie ognisko znowu wygasło, ale my zjadamy to, co przygotowałem na grillu. Z dala na nocnym niebie widać błyskawice - to nadciąga burza. Zahacza o nas tylko bokiem, porywy wiatru grają na napiętych plecionkach, błyskawice rozświetlają noc - ale nie pada. Wędki też jakby oszalały, coraz to któraś pochyla się w kierunku wody by po chwili wrócić do pierwotnej pozycji. Zrywka trzyma - było branie czy nie !? Burza cichnie dopiero o drugiej, a my płyniemy sprawdzić zestawy. Jeden w porządku, na trzech nie ma żywca, a na dwóch wiszą "około-metrowe" sumiki. Znowu rozpoczyna się żmudne uzbrajanie i wywożenie zestawów - tym razem pontonem . Kończymy około trzeciej. Niecałe dziesięć minut przerwy i ta jedna jedyna, jak dotąd nieruszona wędka oddaje wodzie głęboki pokłon. Zacinam zanim słyszę trzask zrywki i na końcu czuję rybę. Ta po łuku płynie w kierunku naszego brzegu i przewróconego drzewa ,którego kikuty konarów wystają nad wodą. Na nic zdają się próby zatrzymania - sum "parkuje" w zaczepie. Cały czas utrzymując napiętą plecionkę idę do łodzi i siadam bokiem na ławce, butami opierając się o burtę lodzi. Hamulec dokręcony na maximum, jedna ręka trzyma szpulę kołowrotka , a ja całym ciężarem "wiszę" na wędce. Trwa to może kilkanaście sekund i nagle czuję, że ryba "wyszła" z zaczepu na otwartą wodę. Bezpardonowo "pompuję" ją w kierunku łodzi. Jeszcze tylko kilka chwil i kolejny sum (165 cm) zostaje uwieczniony na zdjęciu. Jeszcze i ten zestaw zostaje ponownie wywieziony. To dzisiaj ostatni raz - obiecuję Joelowi. Ten zmęczony siada na fotelu wędkarskim i prawie natychmiast zasypia. Zbliża się czwarta nad ranem i powoli świta. Zajmuję się zgasłym ogniskiem i porzuconą kiełbasą na patyku(tą zje Joel dopiero w obozie). Wszystkie zestawy są wywiezione i czekają na kolejne branie. Nic się nie dzieje, od czasu do czasu słychać tylko niedaleko od nas polujące sumy i wtedy ożywają nasze żywce i sygnalizatory na wędkach. Te pojedyncze popiskiwania nie przeszkadzają mi w zapadnięciu w drzemkę.Budzę się około ósmej rano, jest pogodnie, napięte wędki błyskają przelotkami w promieniach słońca. Joel nadaj mocno śpi, ja wstaje i robię na pamiątkę kilka zdjęć naszego miejsca po czym wolno pakuję nasze rzeczy. Fajnie by było, jakby tak na koniec coś jeszcze uwiesiło się na haku... Wędki ściągam na końcu. Dwie w porządku, na dwóch nie ma żywca, jedna uwięziona jest w zaczepie(chyba było branie), a na ostatniej mamy gościa. Małemu sumikowi(90-100cm) nie udało się przerwać zrywki i czeka na uwolnienie. Z trudnością budzę Joela i przekazuję mu wędkę. Iskierki radości w jego oczach i szeroki uśmiech na zdjęciu mówią więcej niż słowa. Wspólnie płyniemy łódką odczepić uwieziony zestaw i zgodnie ładujemy nasze rzeczy do łódki. Wracamy zmęczeni, ale jakże rozradowani. Dzisiaj w piątek nie wypływamy już po południu na sumy - nam wystarczy. Pakowanie i sprzątanie wypełniają nam nasze wieczorne godziny. Trzeba się wyspać - jutro wracamy do domu.... Czas na końcowe podsumowanie. Złapaliśmy ( i zmierzyliśmy) sześć sumów: 125cm, 167cm, 182cm, 174cm, 156 i 165 cm. Trzy - "okolo-metrowej" długości ryby albo zostały od razu odhaczone w wodzie, albo wróciły bez mierzenia z powrotem do wody. Mieliśmy dwa - trzy spudłowane zacięcia i dużo innych wrażeń. Naturalnie hol ponad dwumetrowego suma niezakończony podebraniem pozostawił niedosyt i chęć na więcej. Cóż, wrócimy jeszcze nad Pad - może nawet w tym roku... Na koniec jeszcze tylko schematyczna mapka gdzie łowiliśmy. W miejscach "SUM 1-2-3" zostały w ciągu naszego pobytu złowione sumy. Niestety większość z tych miejsc (za wyjątkiem "ZYWIEC" i "SUM1" ) można obłowić tylko z łódki. Miejsce "SUM1" nadaje się do łowienia tylko przy wysokim stanie wody, ale za to jest możliwość zasiadki z brzegu. |
|
|
Offline |
Dodany dnia 09 czerwca 2012 01:53
|
Weteran Szczecin Mój blog: kliknij! Postów: 530 Data rejestracji: 08.08.10 |
Się rozmarzyłem .Tak w sumie to tymi sumami w Polsce obdzieliłby jedno województwo na rok w statystykach.
Z uszanowaniem Sławek. |
|
|
Offline |
Dodany dnia 09 czerwca 2012 08:08
|
Podglądacz po nawróceniu Łochów Mój blog: kliknij! Postów: 134 Data rejestracji: 03.06.12 |
Jest 7 rano , sobota ,a ja czytam tą relację (zamiast spać w łóżku) - z szerokim uśmiechem , i wielką radością. Piękny opis, no i ten młody chłopak - toć wielu starszych wędkarzy nigdy czegoś takiego nie przeżyło. Wielkie gratulacje.Pomimo pogody - połowiliście.Brawo!!!
.....i wtedy pojawił się...... |
|
|
Offline |
Dodany dnia 09 czerwca 2012 10:35
|
Weteran Mój blog: kliknij! Postów: 535 Data rejestracji: 16.04.11 |
Świetnie opisana relacja gratuluję złowionych sumów |
|
|
Offline |
Dodany dnia 09 czerwca 2012 11:39
|
Support Paryż Mój blog: kliknij! Postów: 19296 Data rejestracji: 15.05.10 |
Jacek pisze ładnym językiem. Jak do tego dołożyć że tak młody chłopak tak pięknie połowił to taka relacja to rodzynek. Gratuluje Wam obu przede wszystkim nie sumów a zdrowych relacji rodzinnych. Coś wspaniałego taka wyprawa. Gratuluje jeszcze raz i pozdrawiam.
Metoda na suma Kołowrotek sumowy Wędka na suma Na pytania odnośnie sprzętu i wszystkie inne związane z poławianiem suma odpowiadam TYLKO NA FORUM |
|
|
Offline |
Dodany dnia 09 czerwca 2012 12:24
|
Fusionista --- XxX --- Tarnow Mój blog: kliknij! Postów: 1465 Data rejestracji: 01.01.11 |
Dziękujemy za gratulacje i pozdrowienia. Tak "po cichu" mam nadzieje ze ten dzisiejszy młody chłopak będzie kiedyś, w przyszłości, też miał okazje przeżyć z kimś jemu bardzo bliskim coś takiego ! |
|
|
Offline |
Dodany dnia 09 czerwca 2012 13:28
|
Stary Wyjadacz Lublin Mój blog: kliknij! Postów: 478 Data rejestracji: 26.03.12 |
Extra wyprawa! tylko szkoda ,że taki krótki opis Gratulacje dla Młodego |
|
|
Offline |
Dodany dnia 09 czerwca 2012 16:20
|
Support Paryż Mój blog: kliknij! Postów: 19296 Data rejestracji: 15.05.10 |
Odświeżam bo zaraz po dodaniu zniknął ze strony Głównej przez moje porządki w dziale PZW
Metoda na suma Kołowrotek sumowy Wędka na suma Na pytania odnośnie sprzętu i wszystkie inne związane z poławianiem suma odpowiadam TYLKO NA FORUM |
|
|
Offline |
Dodany dnia 09 czerwca 2012 19:28
|
Stary Wyjadacz Łódzkie Postów: 441 Data rejestracji: 18.05.10 |
Jacek wielkie brawa dla Was,wspaniała robota aż miło się czyta i patrzy super zdjęcia i doskonałe streszczenie,bardzo miło jest popatrzeć na Wasze dokonania,wspaniała robota,gratulacje dla Was i pozdrowionka
Pozdrowionka-Lockhead |
|
|
Offline |
Dodany dnia 09 czerwca 2012 19:42
|
Fusionista Opoczno Mój blog: kliknij! Postów: 3734 Data rejestracji: 06.11.11 |
Piękny opis przygody , pozdrowienia dla młodego. |
|
Przejdź do forum: |
Temat | Forum | Odpowiedzi | Ostatni post |
---|---|---|---|
Dwa duże sumy w tej samej chwili na haku | Nasze filmy o sumach | 1 | 25 września 2020 21:46 |
SUMY 2020 | Forum ogólne o sumach | 4 | 19 maja 2020 22:44 |
Sumy na tyczkę | Wędziska sumowe do połowów stacjonarnych | 1 | 28 października 2019 19:21 |
Gdzie są sumy. | Powitalnia sumowa ;) | 6 | 28 lipca 2018 10:47 |
Witam fanatyków(takich jak ja)!!! | Powitalnia sumowa ;) | 6 | 15 kwietnia 2018 15:05 |