Portal sumowy - wędkarski, dla wędkarzy i nie tylko


Portal ludzi z pasją tworzony przez ludzi z pasją

Bez względu na wszystko, co można powiedzieć o seksie, nie da się go nazwać godnym zachowaniem. Helen Lawrenson


Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnie Fotki

Sumik 131cm
Sum ok. 30kg
Sum ok. 30kg
Nowy popychacz pontonowy ;o)
Sumy na woblery Sowa
Dwa razy 2m+ na Sowę
Rekordowy sandacz na Woblera Sowa
Nasza moc w polaczeniu z Woblerami Sowa

Na forum na skróty

Wynajmę łódkę w Paryżu w celach wędkarskich i turystycznych

Wynajmę łódkę w Paryżu w celach wędkarskich i turystycznych Wynajmę łódkę w Paryżu w celach wędkarskich i turystycznych
Kliknij w obrazek żeby zobaczyć szczegóły

Witamy na stronie poświęconej rekinowi słodkowodnemu ;)

Na tym forum dowiecie się jak złowić suma, jaki potrzebujecie sprzęt do tego celu, jakich metod najlepiej użyć do łowienia tej ryby, a także zobaczycie duże sumy łowione przez naszych użytkowników, rekordowe sumy w Polsce i na świecie i wiele innych informacji dotyczących Suma Europejskiego i nie tylko. Zapraszamy wszystkich do zarejestrowania się i aktywności na Naszym Portalu.

'' Pierwszy miarowy wąsacz''

października 15 2014 NEWSY OGÓLNE Adam Szeglowski
'' Pierwszy miarowy wąsacz''

"Pierwszy miarowy wąsacz" - materiał konkursowy "Wygraj wyprawę nad Ebro"


...Dzień wyjazdu zaplanowaliśmy na piątek - godziny poranne. Samochody spakowane. Pobudka o 4 rano, szybka kawa i herbata i pędzimy z ojcem nad wodę, żeby nikt nie zajął nam miejsca. 5 rano dojeżdżamy do stanowiska. Patrzymy z daleka - jest wolne. Powoli dojeżdżamy, skręcamy na stanowisko i ... myślałem, że nas rozerwie. Zajęte!!! Jaka wiązanka w samochodzie szła to nawet w niektórych filmach takich nie ma. Mówimy do siebie, wracamy! Ale podjeżdżamy na miejsce, patrzymy jeden wędkarz, 2 wędeczki, krzesełko, chyba na chwile przyjechał. Po krótkiej rozmowie dowiedzieliśmy się, że przyjechał na chwilę i jak skończy łowić, to bez problemy udostępni nam stanowisko. Przynajmniej konkretna osoba i konkretna rozmowa. W między czasie powoli rozbijamy obóz. Namioty, ponton, wędki. Najgorsze w tym, że pogoda na takie czynności nie sprzyjała. +30stopni, zero chmur, lejący się żar z nieba. Co zrobić, trzeba przeżyć. Po jakimś czasie, Pan się spakował, życzył udanych łowów, chwilę jeszcze pogadał i pojechał, a my siedzieliśmy pod parasolem, bo już nie można było wytrzymać z upału. Około południa dojechała mama z bratem i w ten sposób zaczął się nasz wakacyjny rodzinny pobyt.

Przygotował Adam Szeglowski

Szczupak wyrwipałka, który wszystko zapoczątkował

października 15 2014 NEWSY OGÓLNE Lukaszb
Szczupak wyrwipałka, który wszystko zapoczątkował

Szczupak wyrwipałka, który wszystko zapoczątkował - materiał konkursowy "Wygraj wyprawę nad Ebro"


Dawno, dawno temu, za lasami, za górami, patrząc od Warszawy to za rzeką Bug, kiedy pierwszy raz opłaciłem normalnie składkę w Polskim Związku Wędkarskim, a dokładnie rok temu postanowiłem zająć się wędkarstwem bardziej profesjonalnie niż do tej pory, kiedy to miałem jedna wędkę od wszystkiego, większość terminów wędkarskich była mi obca i miałem problem z rozróżnieniem krąpia z leszczem. Łowiłem głównie u babci na prywatnych stawikach, gdzie były dla mnie dwie ryby: płotki i karaski. Znajomy straszył mnie egzaminem, że sprawdzają znajomość regulaminu PZW, że ciężko go zdać, więc dowiedziałem się kiedy egzaminują, nauczyłem się regulaminu na blachę i poszedłem zdawać. Siadłem, dostałem kartkę i usłyszałem: Pisz co wiesz. Zobaczyłem, a na kartce było napisane: imię, nazwisko, pesel, imię ojca, imię matki itd. Zaśmiałem się, wypisałem, 30 minut później byłem posiadaczem karty egzaminacyjnej z wynikiem pozytywnym. Zostało już tylko wyrobić kartę wędkarską i opłacić składki. Sezon rozpocząłem w czerwcu, jednak stan wód był jeszcze bardzo wysoki. Dziesiątki książek oraz rozmowy z wędkarzami pomogły mi poznać pierwsze tajniki wędkarstwa. Dużo nauczył mnie mój wujek, który wędkuje od lat 40tych ubiegłego stulecia. Wiedzę teoretyczną jaką mi przekazał, można by spisać w jednej wielkiej księdze. To człowiek, który stawał na nowym miejscu nad wodą i potrzebował 5 minut, żeby zlokalizować, gdzie ryby żerują danego dnia o danej godzinie i na jakiej głębokości. Nigdy nie wracał o kiju z nad wody.

Przygotował Łukasz Bieniawski

Rodzinne wędkowanie

października 15 2014 NEWSY OGÓLNE Mariusz Kowalski
Rodzinne wędkowanie

Rodzinne wędkowanie - materiał konkursowy "Wygraj wyprawę nad Ebro"


...Jeśli macie dzieci, bierzcie je z sobą nad wodę, wędkujcie wspólnie, nie patrzcie na złośliwe uwagi kolegów, namówcie żonę żeby chociaż na parę godzin was odwiedziła podczas wędkowania .Z okazji dnia dziecka zawsze są organizowane zawody wędkarskie dla dzieci gdy piszę ten tekst moi młodzi podopieczni szykują się do tych zawodów intensywnie ,przy okazji zaangażowali jak co roku w to dziadków i pozostałą części rodziny - ktoś nad wodą musi czuwać nad ich bezpieczeństwem. Dzięki mojemu hobby jakim jest wędkarstwo ,osobiście zyskała cała nasza rodzina, nigdy nie miałem jak moi koledzy z problemów z żoną że znów jadę na ryby. Na pewno spora zasługa w tym jest mojej córki z której jestem dumny, a i żona cieszy się że mam z Klaudią tak dobry kontakt i właśnie to dla córki i żony skreśliłem tych parę słów.

Przygotował Mariusz Kowalski

Wspólne wędkowanie

października 15 2014 NEWSY OGÓLNE Kazimierzp
Wspólne wędkowanie

Wspólne wędkowanie - materiał konkursowy "Wygraj wyprawę nad Ebro"


Czy może być coś wspanialszego od tej adrenaliny jaką się czuje, gdy zacinasz rybę i walczysz z nią, a potem ten smak zwycięstwa? Nic! Wędkarstwo to nie tylko hobby. Przede wszystkim to pasja, sposób na życie, spędzanie wolnego czasu i relaks w otoczeniu przyrody. Jakie były początki? Zgodnie z litera prawa wędkuję od 1978 roku, wtedy właśnie otrzymałem kartę wędkarską. Wcześniej to tak różnie bywało. Mniej lub bardziej legalnie, np. pamiętam jak jako łebek wymykałem się z domu, żeby nałowić bańkę karasi w pobliskim bajorku i zanieść wędkującym ratownikom.W zamian mogłem na ich wędki połowić. Nawet w takim ciężkim dla każdego faceta, okresie w życiu, kiedy traci się głowę dla koleżanek , nie umawiałem się na kawę i lody, czy tańce w dyskotece, lecz na ryby. Kolega Grześ Michalski może poświadczyć, razem łowiliśmy te rybki. Dziewczyny były zachwycone tymi wypadami. Zachód słońca, szum wody, ognisko, było bardzo romantycznie. Moja żonka też ze mną jeździła na rybki i miała całkiem ładne wyniki. Ale po złowieniu jednego, bardzo ładnego okazu, prawie 100 kg, czyli mnie jej zapał jakby zmalał i teraz rzadko towarzyszy nam podczas wyjazdów wędkarskich. Teraz moim najlepszym kumplem od wędkowania jest mój syn.

Przygotował Kazimierz Pająk

Połowy medalowych linów i okoni.

października 15 2014 NEWSY OGÓLNE Zbigniew Kapustynski
Połowy medalowych linów i okoni.

Połowy medalowych linów i okoni - materiał konkursowy "Wygraj wyprawę nad Ebro"


...Pierwszy krok to wybór miejsca połowu. Jest to jedna z najtrudniejszych rzeczy, która stoi przed wędkarzem do rozwiązania.
W okresie wiosennym szukamy lina w pasie wody przybrzeżnej. Jest to zrozumiałe, bo życie jeziora po zimie rozkwita najpierw w płytkich wodach, które najszybciej się nagrzewają.
Ponieważ liny, albo zbierają z roślinności podwodnej drobne żyjątka( ślimaki, larwy owadów) albo wyszukują przy dnie skorupiaki , pijawki i mięczaki musimy dobrać odpowiednią metodę połowu.
Przy połowach linów w ich płytkich zarośniętych siedliskach, gdzie głębokość wody nie przekracza 1,5- 2,0 metra, można śmiało stosować spławik nieprzelotowy, stosując przynęty zwierzęce ( kawałki rosówki, robaki czerwone i białe, larwy chruścika)Będzie to dla lina naturalna przynęta, której lin tam się spodziewa. Wskazane jest też, próbowanie podawania przynęty, na różnych głębokościach, od dna zaczynając, a kończąc u góry, kilkadziesiąt centymetrów poniżej leżących na wodzie kapelonów. Wszelkiego rodzaju oczka wśród grążeli idealnie nadają się na zasadzenie na lina. Pamiętać należy tylko, że zacięcie po braniu, ma być energiczne (lin ma grube i twarde wargi) a hol zdecydowanie forsowny, gdyż spory linek, nie będzie głupi i będzie co sił zasuwał w zarośla, by spróbować się uwolnić.
Przy tej metodzie nie ma co przesadzać w delikatności zestawu. Lepiej stosować mocniejsze zestawy i mieć trochę mniej brań i wyholować lina do łódki i wtedy, albo zabrać go jako trofeum, albo wypuścić z powrotem w dobrej kondycji. Gorzej jest stosować zestawy delikatne, które nie pozwolą na odpowiednio mocny hol i stwarzają linowi okazję do ucieczki w roślinność, gdzie niechybnie uda mu się zerwać za delikatny zestaw i z haczykiem w pysku i często z kawałkiem żyłki odpłynąć. Później taka ryba często ginie.....

Przygotował Zbigniew Kapustyński

Moja ryba życia - początki

października 15 2014 NEWSY OGÓLNE Konrad Bartosik
Moja ryba życia - początki

Moja ryba życia - początki - materiał konkursowy "Wygraj wyprawę nad Ebro"


Gdy się wgramoliłem na drzewo i odczepiłem przynętę, moim oczom ukazał się prześliczny widok na cała rzekę. Było tak pięknie, że chwilę sobie posiedziałem na gałęzi. Nagle na środku rzeki w odległości około 200 metrów pokazała się jakaś ryba.
W pierwszej chwili myślałem, że to bóbr, bo jakieś takie czarne to było. Nigdy takiego czegoś nie widziałem, ale obserwuje dalej, teraz już tylko w ten punkt wpatrzony. Jest!!. Pokazało się, czarno-brązowe coś wyszło z wody, nie robiąc żadnego hałasu znikło w nurcie. Teraz już byłem pewny, że to ryba, od razu ożyłem, popatrzyłem na brzeg mniej więcej w którym miejscu to coś się pokazało. Nie byłem pewny co to mogło być, ale jak się pokazuje to może żeruje i weźmie na mój zestaw. Zszedłem z drzewa i pospiesznym krokiem poszedłem w tamta stronę. Przedarłem się przez krzaki i znalazłem dogodne miejsce do oddania rzutu. Mysie sobie, że chyba to tutaj było, ale nie mam wyjścia, musze tu spróbować, bo wokół mnie pełno krzaków i tak nie miał bym gdzie rzucić. Pierwszy rzut oddaje prostopadle do nurtu, na środek lub nawet dalej, napinam żyłkę i kontroluje spływ blachy, gdy zbliża się do brzegu zaczynam powoli zwijać, by zakończyć ostrym poderwaniem wędziskiem i szybkim zwianiem, gdy przynęta jest równolegle do skarpy, żeby nie utknęła w przybrzeżnych zaczepach. Jest tu dość głęboka rynna, powstała przez atakujący ten brzeg nurt, ma około 3 metry głębokości. Przy brzegu jest dużo korzeni, patyków i zalanych krzaków. Drugi brzeg to już płytka woda z plaża. Jest to typowy zakręt meandrującej rzeki, rzeźbiącej tereny wokół. Oddaje drugi rzut, a blacha wachlarzem penetruje środkową część wody, niestety bez efektu. Trzeci rzut, czuje jak blaszka nieznacznie się kolebie, przepływa parę metrów, aż tu nagłe, ostre tąpniecie, zacinam, siedzi!!!. Ryba w pierwszej chwili, płynie pod prąd, czuje na wędce duży ciężar. Nie robi nagłych zrywów. Wykorzystuje to i silniej podciągam wędkę do góry, chce zobaczyć co to. W tym momencie rybsko orientuje się, że coś jest nie tak, że to co połknęło to nie tłusta ukleja tylko blacha z kotwicą. Wykonuje nagły zwrot i z prądem robi potężny odjazd. Już wiem , że to nie osesek, że to musi być król tej rzeki, że to sum!. Nigdy dotąd nie złowiłem suma, ale wiem z opowieści ojca, że sum ucieka z nurtem, no i ta piekielna moc, to nie jest szczupły. Odjazd był nieziemski, chciałem przytrzymać go trochę, ale szpula tak szybko się obracała, że mi przypiekła palce, a jak bym mocniej przytrzymał, to na pewno linka by nie wytrzymała. Sum jednym zrywem wyciągnął około 50 metrów żyłki i popłynął pomiędzy dwoma wystającymi z wody konarami...…

Przygotował Konrad Bartosik

Historia jednej znajomości.

października 15 2014 NEWSY OGÓLNE Grzegorz Petryna
Historia jednej znajomości.

Historia jednej znajomości - materiał konkursowy "Wygraj wyprawę nad Ebro"


Witajcie serdecznie Koledzy po kiju. Jako, że biorę udział konkursie na Rybę Życia, chciałbym pokrótce opisać moją skromną przygodę, jaka spotkała mnie wraz z moim kolegą Maćkiem w tamtym roku. Zacznę jednak od opisania mojej historii wędkowania, gdyż nie jestem jakimś zatwardziałym zawodnikiem, który trzymał wędkę w ręce od momentu narodzin. Niestety w mojej rodzinie nie było nikogo, kto pasjonował się wędkowaniem i mógłby mi pokazać z czym to się je. Kiedyś, kiedyś, kiedyś, dawno temu moja Mama trochę wędkowała wraz ze swoim ojczymem, ale najwyraźniej nie zafascynowała się wystarczająco tak jak ja i nie przekazała mi swojej wiedzy. Dziadka nie miałem okazji poznać, gdyż zmarł nim się urodziłem, jestem więc wędkarskim samoukiem, który swoja wiedzę opierał na książkach i filmach o wędkowaniu. Jak byłem małym bajtlem (takim w wieku około 9-10 lat) na wakacjach nad Bugiem, sąsiad zabrał mnie kilka razy na ryby, dając mi do ręki kij leszczynowy, z gotowym zestawem i miałem łapać uklejki. Nawet mi to szło, brały na muchę :). Tak, tak na muchę, ale nie taką kręconą z piór, a normalną taką, która teraz lata mi po pokoju i przeszkadza pisać to opowiadanie (po latach stwierdzam, że to bardzo skuteczna przynęta). Niestety wakacje się skończyły i trzeba było wracać do rzeczywistości, a w niej nie było łowienia ryb. Tak mijały lata, podczas których nawet nie myślałem o żadnych rybach (może poza skromnym akwarium), aż do czasu, gdy z dawnym kolegą zastanawialiśmy się co robić w wolny weekend i padło:
-"Może pojedziemy na ryby?" …

Przygotował Grzegorz Petryna

Jaś i Małgosia

października 15 2014 Newsy Zbigniew Kapustynski
Jaś i Małgosia

Jaś i Małgosia - materiał konkursowy "Wygraj wyprawę nad Ebro"



Wszystko zaczęło się w maju 2012 roku. Przeglądałem internet i wpadło mi w oko ogłoszenie, że zwolniło się miejsce w wycieczce wędkarskiej na Hitrę do Norwegii. Miałem już wtedy zaliczone kilkanaście razy połowy z kutra na Bałtyku. Nigdy jednak, nie udało mi się złowić dorsza powyżej 3 kg.
Zawsze mówiłem sobie, że kiedyś pojadę do Norwegii i tam sobie poprawię moje morskie rekordy.
Zadzwoniłem więc do organizatora( macie go tu w pasku po prawej stronie) i zapytałem czy aktualny wyjazd. Odpowiedział mi, że tak, no i zaczęło się. Nie wiem jak to nazwać, amok, zauroczenie, głupota, w każdym bądź razie po zarezerwowaniu miejsca, w ciągu 2 godzin, wziąłem z banku kredyt pod wyjazd,(byłem wtedy na oparach finansowych) wysłałem przelew i mogłem się szykować.
Wyjazd był w lipcu i był czas na skontaktowanie się z osobami, z którymi miałem wspólnie mieszkać i łowić. Przedstawiłem się im w emailu, że jestem żółtodziobem i chętnie wysłucham podpowiedzi, co zabrać do połowów (sprzęt, przynęty i ubiór) .
Bodzio(utrzymuję z nim kontakt do tej pory) został moim mentorem i w sposób fachowy podpowiedział mi, co mam kupić, żeby na darmo nie wydać pieniędzy.
Zaczeła się korespondencja pomiędzy nami. Wyglądało to mniej więcej tak, że Bodzio podawał mi konkretne linki do sklepów a ja drapiąc się po głowie, skąd zdobyć jeszcze dodatkową kasę, zamawiałem wszystko, tylko ilości zmiejszałem czterokrotnie.
Jakoś w końcu, to co mi sugerował, udało mi się zgromadzić i nie doprowadziło mnie to do całkowitego bankructwa. Mogę się nawet pochwalić, że dużo z przynęt mi jeszcze zostało.
Jak widzicie, trafiłem do kolegów, którzy byli tam już kilkanaście razy i ich doświadczenie bardzo mi pomogło na starcie z tą przygodą.Więc mogę powiedzieć, że Neptun po raz pierwszy czuwał nade mną .
W końcu nadszedł moment wyjazdu. Lipcowa piękna pogoda, cieplutko, ładny okręt, ładne stewardesy, trudno narzekać.......

Przygotował Zbigniew Kapustyński

Dunajecka pani

października 15 2014 NEWSY OGÓLNE Jozefp
Dunajecka pani

Dunajecka pani - materiał konkursowy "Wygraj wyprawę nad Ebro"


...Odkąd sięgam pamięcią to miałem wędkę w ręce i biegałem z nią po tej rzeczce nie tylko za rybami,ale głównie uciekając gdzie pieprz rośnie na widok idącego wędkarza. Pierwsze moje wędzisko to był porządny kij na blanku z leszczyny wyciętej osobiście nad brzegiem mojej rzeczki, do którego dorobiłem przelotki z drutu aluminiowego,żeby całe wędzisko było jak najlżejsze. Zamiast kołowrotka wbiłem dwa gwoździe, na które nawijało się żyłkę wyciągniętą z mamusinej myjki do garnków, dowiązałem haczyk ze szpilki i jazda nad rzekę.
Dopiero teraz po tych kilkudziesięciu latach uświadomiłem sobie, że już wtedy miałem zadatki na porządnego wędkarskiego Hand Made-towca. Nie wiem skąd później dorwałem bambusowe wędzisko,z prawdziwym muchowym kołowrotkiem, pewnie gdzieś znalazłem u dziadka lub innego wujka,ale pamiętam że jak wyskoczyłem z takim kijaszkiem nad wodę to już byłem kozak wśród kolegów haha.Następną moją wędkę już z włókna szklanego przywiózł mi ktoś z Czechosłowacji, potem skończyłem edukację, zacząłem sam zarabiać i już mnie było stać na normalny sprzęt wędkarski. W międzyczasie zdałem egzamin na kartę wędkarską i już nie musiałem uciekać,na widok faceta z wędką tylko mogłem się skupić na łowieniu. Gdy zaczęto napełniać zbiornik czorsztyński z mojej małej rzeczki przeniosłem się nad zalew i tam nabierałem doświadczenia w łowieniu szczupaków. Początki tego zalewu to było normalne eldorado, gdzie by człowiek nie rzucił blachą czy gumą wieszał się szczupaczek,a że do zbiornika nie miałem daleko to każdą wolną chwilę spędzałem nad jego brzegami wymachując spinningiem.

Przygotował Józek Pojedyniec

"Tomek proszę wstawaj"

października 15 2014 NEWSY OGÓLNE Filipka
"Tomek proszę wstawaj"

"Tomek proszę wstawaj…" - materiał konkursowy "Wygraj wyprawę nad Ebro"



Dawno, dawno temu gdy koledzy w pracy rozprawiali o rybach siedziałem sobie w kącie i nie potrafiłem tego słuchać. Mało tego, nie raz nie dwa próbowałem na Nich wymusić kupienie konsoli żeby zachowywali się jak młodzież a nie jak emeryci.
Po kilku takich dość ostrych rozmowach kolega Adam i Marcin zaproponwali mi piwko nad wodą. Jako smakosz tego trunku zgodziłem się bez namysłu. Po dotarciu na miejsce dowiedziałem się ,że czeka na mnie wędka do spininngu i kilka przynęt. Zbiornik nie należał pod PZW więc dla Ich uciechy i wspólnej zabawy zaczeła się nauka rzucania i obsługi kołowrotka.
Kupa śmiechu i piwa zaowocowała braniem...na mojej wędce !! YyyY !! Co robić ?!?! Podbiegł kolega złapał mnie z tyłu jak w pamiętnej scenie z Titanica i zaczął się hol. Adam krzyczy co tam masz? Marcin przytulony we mnie mówi chyba wielki okoń !! ( Dobrze ,że nikt z boku Nas nie oglądał bo wyglądało to conajmniej dwuznacznie).
Zwijam żyłkę, z kołowrotka co pewien czas ryba wyciąga troszkę żyłki...wędka się gnie jak szalona i na powierzchni pokazuję się to cudo…

Przygotował Filip Kwaśnik

Spełnione marzenia

października 15 2014 Newsy Filipka
Spełnione marzenia

Spełnione marzenia czyli relacja z wyjazdu nad rzekę Ebro


....Pobudka. Większość ekip już w bazie. Ja wiąże jedną wędkę na pellet i i zaczynam się brać za drugą. Międzyczasie wstaje Mateusz i pyta czy płynę z nim na trolla. Pierwsza odpowiedz,że nie bo mi się nie chce ale po chwili przemyśleń to bardziej mi się nie chciało zestawów wywozić.
Wypływamy. 50 metrów do przodu i chcemy trollować dokładnie w miejscu gdzie było nęcone. Wrzucamy Józkowe woblery i po 5 minut strzał. Na początku myślę ,że branie ale potem przyciągam się z całą łódką jak do zaczepu.
Tak jak o tym pomyślałem ,że to chyba zaczep zaczeło się piekło. Odjazd taki ,że mnie prawie z łódki wytargało. Mateusz za plecami doradza i dopinguje. Rafał drugą łódką podpływa i nagrywa. Czekamy z Mateuszem co to się pojawi koło łódki. Po 20 minutach wypływa. Jak zobaczyłem ten pysk to za przeproszeniem się zesrałem hahah. W drugiej próbie podebrania bestii strzela mi coś w kołowrotku. Znowu się zesrałem ,że stracę rybę :/ Na szczęście chrobocze ale działa. Mateusz łapie dziada za pysk ja Mateusza na rękę i mamy suma na gapę :)
Płyniemy do brzegu. Aktualnie największy sum wyprawy to był 186 cm Adama na spina. Ktoś tam bierze miarkę i sprawdza ile ma. Odszedłem bo tak się trzęsłem ,że myślałem ,że to stan pod zawałowy.
Usłyszałem tylko "BRAKŁO". Pomyślałem trudno Adam wygra ponton a ja w końcu zgolę bobra. A i tak byłem najszczęśliwszy na świecie.
Następne co usłyszałem to "kurr30; BRAKŁO miarki" :O:O:O:O hahaha Chłopaki mieli 2 metry z Castoramy a sum po zmierzeniu moją 5 metrową już przy obecności sędziego Artura miał 203 cm.
No i sesja:)........

Przygotował Filip Kwaśnik


Aktualnie online

Gości online: 13

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 8,323
Najnowszy użytkownik: RadekZrywka

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

25 marca 2024 16:00
Dziekuje Artur za odpowiedz. Smutne jest jak ten czas szybko leci Smutny

31 stycznia 2024 10:10
Od dwoch lat nie lowie bo nie mam czasu. Innych nie kupikem, te sa swietne. Kupilem w zeszlym roku dwa dodatkowe pod inna nazwa. wieksze szpule do stacji maja, 12000 model.

23 stycznia 2024 21:57
Dzien Dobry, Artur i jak po 3 latach uzytkowania spisuja sie Twoje Lurekillery? co sie w nich zuzylo? jakies luzy czy cos dostaly? czy moze wysiadly i krecisz juz z synami czyms innym? bardzo prosze o

14 listopada 2023 19:06
Chodzi o polskie znaki, bez nich jest ok, polskie wywalaja wssio.

14 listopada 2023 19:05
Forum wykrzacza siÄ™ i nawet technik nie zrobil tego jak nalezy,

16 października 2023 20:03
Artur, zrobîe̛ du̟o dla wędkarsywa sumowego w Polsce, pamiętam, i dziękuje, pozdrawiam

14 października 2023 12:29
Witajcie kochani Usmiech Haha

14 października 2023 12:29
Witajcie kochani Usmiech Haha

02 października 2023 22:00
Witam po 4 latach nieobecności

29 czerwca 2023 17:51
Te forum to matka wiekszosci sumiarzy w Polsce Usmiech

Archiwum shoutboksa

Urodziny!

Nasz baner

Forum Sumowe - portal sumowy
Wygenerowano w sekund: 1.55
51,540,826 unikalne wizyty