Wyprawa Piotra na Ebro - kwiecień 2012 | Forum sumowe


Portal ludzi z pasją tworzony przez ludzi z pasją

Mówcy powinni mieć na uwadze nie tylko to, by wyczerpać temat, ale także by nie wyczerpać słuchaczy. -Winston Churchill


Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnie Fotki

Sumik 131cm
Sum ok. 30kg
Sum ok. 30kg
Nowy popychacz pontonowy ;o)
Sumy na woblery Sowa
Dwa razy 2m+ na Sowę
Rekordowy sandacz na Woblera Sowa
Nasza moc w polaczeniu z Woblerami Sowa

Na forum na skróty

Wynajmę łódkę w Paryżu w celach wędkarskich i turystycznych

Wynajmę łódkę w Paryżu w celach wędkarskich i turystycznych Wynajmę łódkę w Paryżu w celach wędkarskich i turystycznych
Kliknij w obrazek żeby zobaczyć szczegóły

Witamy na stronie poświęconej rekinowi słodkowodnemu ;)

Na tym forum dowiecie się jak złowić suma, jaki potrzebujecie sprzęt do tego celu, jakich metod najlepiej użyć do łowienia tej ryby, a także zobaczycie duże sumy łowione przez naszych użytkowników, rekordowe sumy w Polsce i na świecie i wiele innych informacji dotyczących Suma Europejskiego i nie tylko. Zapraszamy wszystkich do zarejestrowania się i aktywności na Naszym Portalu.

Wyprawa Piotra na Ebro - kwiecień 2012

maja 07 2012 Bez kategorii Piotr K
Wyprawa Piotra na Ebro - kwiecień 2012
Wyprawa na Ebro kwiecień 2012


Wszystko zaczęło się 7 kwietnia, w sobotę.
W sobotę o 4.10 pod mój blok podjechała taksówka. 15 min później byliśmy już z Tomkiem na lotnisku, a o 9.10 w Barcelonie. Tam na chwilę zawitaliśmy do centrum. O 12.00 z lotniska miał nas odebrać Piotrek, który towarzyszył Czechowi Kubie, również przewodnikowi spod Caspe. Wszystko byłoby ok, tylko te hiszpańskie pociągi są takie podobne. Nie przesiedliśmy się na Barcelona Sants i się zaczęło. Zdenerwowany próbowałem ustalić gdzie jesteśmy. W tym samym czasie dzwonił do mnie Piotrek z tym samym pytaniem. Nie ma to jak dobry początek : ) Na szczęście nie tyko my popełniliśmy ten błąd. Z nowo poznanymi Niemcami (a może to był Niemiec i Anglik) zamówiliśmy taxi na lotnisko. Cóż, kto nie ma w głowie bóli euro. Z lotniska wyruszyliśmy godzinę później i zamiast wybrzeża podziwialiśmy skały. Ale było to i tak bez znaczenia, bo większość drogi przespaliśmy.



Na miejscu byliśmy późnym popołudniem. Przywitali nas: Arlena, Patryk, Wolf oraz Darek. Pierwsze trolingowanie z Wolfem okazało się całkiem owocne. Najpierw zepsułem branie suma (nie wiedziałem, że w multiplikatorze kręci się w 2 stronę ;) ), a potem wyjęliśmy na raty sandacza 77cm. Biedny, był ciągnięty za łodzią dobre 15min. Super, rekord pobity, jedzenie zdobyte. Resztę wieczoru spędziliśmy wszyscy razem na integracji.. Jak się później okazało, to była moją ostatnia noc, którą przespałem w domu.
Następnego dnia wstałem jako pierwszy, tak jakoś po 6-tej. Krótki spacer z aparatem po okolicy.







Zapoznanie z Kike, naszym przewodnikiem i trolingowanie z Wolfem (z mojej strony nauka). Wolf wyciągnął suma, trochę ponad metr.



Darek wyspinningował 3 sandacze i również metrowego suma. Tomek pilnował karpiówek,



oraz sumówek,



ale niestety rybki nie chciały współpracować. Noc spędziliśmy nad wodą. Tomek w namiocie, jak przy wędkach. Karpie nie brały, zepsułem branie suma. Cóż

Kolejny dzień był lekko nerwowy. Karpiówki stały jak zaczarowane, sandacze nie brały..i wszystko odmieniło się koło 15.00. Kilka odjazdów sandaczowych, biorą! Wziąłem spining i w ciągu następnych 2godzin wyciągnąłem 4 sandacze: 65, 53, 67 i 66cm.





Teraz już byliśmy spokojni, w końcu z głodu nie umrzemy. W nocy dołączył do nas Kike, chciał mieć pewność, że tym razem już poczekam z zacięciem odpowiednio długo. I stało się, dzwoneczek zadzwonił, wędka się przegięła i siedzi!!!!! Od razu wiedzieliśmy, że to nie jest sum gigant. Niestety bandyta wpłynął w bojkę. Zatem płyniemy. Po cichu liczyłem na wielkiego karpia (w końcu na włosie wisiało 7 dużych peletów). Ciężko powiedzieć, jak byłem uradowany widząc sazana przy powierzchni. Szybki pomiar pokazał 100cm, a poranne ważenie 15,34kg.



Kolejna życiówka : )
Wydawało się, że to jest ten moment, że worek się otworzy. Ale nie, nic bardziej mylnego. Reszta dnia przebiegała bardzo spokojnie. Nawet sandacze nie gryzły. Dobrze, że mieliśmy piwa;) Tomek postanowił mocniej się zintegrować oraz odespać bardziej po ludzku. Ja twardo zostałem nad wodą, efekt był marny. We wtorek, przy karpiówko-sumówkach zasiadł Tomek. Ja zaś udałem się w Kike w podróż po sandacza bądź okonia. Kilkugodzinne pływanie nie dało rezultatu. Widziałem za to owce :)



Za to po powrocie przywitał nas uśmiechnięty od ucha do ucha Tomasz. Jego Wigilijny prosiaczek miał 91cm i 13,30kg. Ale ładny.



Wieczorem dołowiłem trochę mniejszego 89cm i 11,48kg.



W nocy cisza, ale jednak nie. Sandaczowa wędka leżała na skałach. Sygnalizator nie zadziałał. Rano zmieniła się pogoda.



Mocno wiało, pojawiły się też deszczowe chmury. Na szczęście otuchy dodawał mi Kike. Piotruś, dont worry : ) Długo pływaliśmy za sandaczem. Nie przeszkadzał nam ani deszcz, ani wiatr. Kike rzucał punktowo w sprawdzone miejsca swoją sprawdzoną przynęta. Ja próbowałem eksperymentować. Nie trudno zgadnąć, kto miał lepsze rezultaty. Tego dnia się nauczyłem, że jeśli Enrik każe założyć zielonego predatora z brokatem i czerwonym grzbietem na główce 7g, to ma być dokładnie taki, nie białe kopyto. Mój przewodnik wyciągnął zębatego 62cm, a po komentarzu, co robi, czemu taki duży, drugiego 72cm : ) W międzyczasie usłyszeliśmy dzwoneczek, cała na przód do brzegu i jest. Na kukurydze wzięła płotka, 39cm.



Wracamy na wodę. Kike wyciąga następnego sandacza 55cm, a Tomek płotkę, również 39cm.
Po zmroku Kike powiedział one hundred 100% i poszliśmy spać do namiotu. Zbudził nas dzwonek. Wybiegamy półprzytomni. Co się dzieje? Świecimy po naszych 4 wędkach. Raz przegina się lekko 1, potem 2ga. Po chwili już wszystko wiadomo. Plecionka z najbardziej wysuniętej na prawo wędki prowadzi w całkowicie inna stronę. Sum!!!!!!!!!!! Latarki w rękę i na łódkę. Pierwszą z lewej udało się odczepić. Pozostałe 3 są splątane, łącznie z bojką. Więcej żyłki już nie nawinę, odkładam wędkę. Kike powoli podciąga ręką plecionkę. Nagle przy powierzchni pojawia się wielka żółta głowa. "Śku..yn, 2m" -usłuszałem. Chciałem go chwycić ręką. Ale po stanowczym "nooo" Hiszpana roztrzęsiony zacząłem zakładać rękawice. Ileż czasu to trwało, zawsze myślałem, że ręce tak się nie trzęsą. Jednak nic z tego, sum szybko zanurkował pod łódź. Jeszcze jedna próba i bach. Na całe Ebro rozległ się donośny głos "Ku.. sum katakrancz, no sum!!!" Plecionka pękła w miejscu splątania. Chwilę tak siedzieliśmy w milczeniu. Ja byłem zdenerwowany rybą, Enrik poplątanymi wędkami. Nic to, zaczęliśmy rozplątywać. Jedna wędka, druga, została już tylko linka z trzeciej i siedziiiiiiiiiiiiiii, siedziiiii śku.....!!!!!!!!!!!!

Jeszcze z 15 min walki i łódce wylądował sum. Zaczęliśmy się ściskać i krzyczeć. Był czarny, mniejszy od tego żółtego, ale wciąż wielki i piękny. Pomiary wskazały na 180cm i 35kg. Nareszcie, po kilku dniach się udało :)





Następnej nocy poszliśmy za ciosem. Pierwsze branie- pudło. Po godzinie następne. Nie było uderzeń, po prostu wędka przegięła się do wody. Chciałem zaciąć, ale wygięła się jeszcze bardziej i jakaś wielka siła próbowała mi ją wyrwać. Aby nie polecieć do wody, nogami zaparłem się o skały. Hol trwał długo, ale wszystko kiedyś się kończy. Najpierw wpłynął w bojkę, potem przetarł plecionkę o podwodną półkę. Byłem zdruzgotany, pokonany, smutny.

Minął już tydzień. Sobota okazała się owocna. Najpierw na perłowego predatora wyspiningowałem sandacza 60cm. Potem schroniłem się przed deszczem w namiocie i zasnąłem. Zbudził mnie sygnalizator. Wybiegłem w skarpetach, zacięcie i siedzi. Na pelet połakomił się karpik 82cm i 7,92kg.



Wróciłem do spiningowania. Nagle usłyszalem terkotkę kołowrotka. Branie na lekki spining, który postawiłem z myślą o płotce. Biegłem po skałach, niczym dzika kozica. Na szczęście obyło się bez złamań. Hol był długi i emocjonujący. Jeszcze chwila niepewności i na brzeg trafił piękny sazan 90cm i 12,06kg.



Przed zmrokiem dołowiłem kolejnego 82cm i 7,18kg.



Ale to nie było ważne. Ja czekałem na noc
Doczekałem się. Zbudził mnie Kike. Wędka właśnie przeginała się do wody. Pod wpływem adrenaliny wyrwałem wędkę razem z ciężką podpórką (wbitą młotkiem między kamienie), która spadła mi na lewą stopę. Przez chwilę nie czułem bólu, później obawiałem się złamania. Sum nie był okazem. Spokojnie podciągnąłem go do skał, a Hiszpan pewnym ruchem wciągnął rybę na brzeg142cm 21,70kg. Ale grubas!!!! : )







Rano dołowiłem najmniejszego karpia wyprawy 70cm przy 5,98kg. W południe, na zielonego predatora połakomił się sandacz 69. Jak się później okazało ostatnia ryba wyprawy. Ostatniej nocy przyszła wichura. 2 z 3 zrywek porwał wiatr. Na ostatniej jak na złość została największa z przynęt, jak się okazało trochę przy duża. Kulturalnie przy ognisku wypiliśmy z Tomkiem bolsa. Wszamaliśmy grillowany boczek i różnego rodzaju suche wędliny i udaliśmy się na zasłużony sen. Ja na łóżko karpiowe, Tomek do namiotu. Poniedziałek rano to pakowanie, pakowanie, a potem podróż do Barcelony gdzie zwiedzaliśmy i imprezowaliśmy.





Było świetnie, ale nasze przygody nie koniecznie nadają się relacje : ) Powiem tylko, że Barcelona jest ładna i fajnie by było przejechać się tam na kilka dni.
Trochę się rozpisałem, ale to było konieczne. Podsumowując, Ebro to nie jest staw hodowlany. Nic tu nie przychodzi łatwo i naprawdę każdą rybę trzeba wypracować. Jednak piękne jest to, że każde branie może wiązać się życiowym rekordem. Poniżej martwa płoć ponad 2 kg.




Osobiście bardzo wypocząłem. To nic, że pogoda nie do końca dopisała, było mało brań, ciągle wiało, a z gór zaczęła spływać zimna woda. Zobaczyłem trochę inny świat. Na chwilę zapomniałem o giełdzie, gospodarce, funduszach i polityce. Pobiłem swoje rekordy. Ale przede wszystkim miałem okazję poznać wspaniałych, bardzo otwartych ludzi, którym pragnę podziękować za życzliwość i pomoc.

Dla wszystkich wciąż się wahających polecam wyjazd do Piotra. Ja tu jeszcze wrócę : )

Piotr Koroluk

Przygotował: Piotr Koroluk

Komentarze

  • 503
    #1 Arekp
    dnia 07 maja 2012 13:37
    Piękna przygoda. Wspaniałe ryby. Gratuluję i pozdrawiamUsmiech

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Świetne! Świetne! 100% [5 głosów]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [0 głosów]
Dobre Dobre 0% [0 głosów]
Średnie Średnie 0% [0 głosów]
Słabe Słabe 0% [0 głosów]

Aktualnie online

Gości online: 14

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 8,323
Najnowszy użytkownik: RadekZrywka

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

25 marca 2024 16:00
Dziekuje Artur za odpowiedz. Smutne jest jak ten czas szybko leci Smutny

31 stycznia 2024 10:10
Od dwoch lat nie lowie bo nie mam czasu. Innych nie kupikem, te sa swietne. Kupilem w zeszlym roku dwa dodatkowe pod inna nazwa. wieksze szpule do stacji maja, 12000 model.

23 stycznia 2024 21:57
Dzien Dobry, Artur i jak po 3 latach uzytkowania spisuja sie Twoje Lurekillery? co sie w nich zuzylo? jakies luzy czy cos dostaly? czy moze wysiadly i krecisz juz z synami czyms innym? bardzo prosze o

14 listopada 2023 19:06
Chodzi o polskie znaki, bez nich jest ok, polskie wywalaja wssio.

14 listopada 2023 19:05
Forum wykrzacza siÄ™ i nawet technik nie zrobil tego jak nalezy,

16 października 2023 20:03
Artur, zrobîe̛ du̟o dla wędkarsywa sumowego w Polsce, pamiętam, i dziękuje, pozdrawiam

14 października 2023 12:29
Witajcie kochani Usmiech Haha

14 października 2023 12:29
Witajcie kochani Usmiech Haha

02 października 2023 22:00
Witam po 4 latach nieobecności

29 czerwca 2023 17:51
Te forum to matka wiekszosci sumiarzy w Polsce Usmiech

Archiwum shoutboksa

Nasz baner

Forum Sumowe - portal sumowy
Wygenerowano w sekund: 1.58
51,469,514 unikalne wizyty