Właśnie mija rok od mojej poprzedniej wyprawy nad Ebro. W jaki sposób można uczcić taką rocznicę? Oczywiście jadąc tam ponownie:D
W niedzielę 22 kwietnia wsiadam więc w Poznaniu do samolotu i po locie trwającym dwie i pół godziny ląduję w Barcelonie.
W poniedziałek wieczorem wyruszam z synem do Playas de Chacon. Na miejsce docieramy ok. jedenastej wieczorem. Choć jest dość późno, zostaję serdecznie przyjęty przez Piotra i jego współpracownika Kike. Rozpoczynają się długie "Polaków rozmowy", w trakcie których przyjeżdża Tomek (siluro), z którym łowiłem rok temu i umawiamy się na wspólny wtorkowy spinning. Niestety, nic z tego nie wyszło, ponieważ w nocy Tomek musiał nagle wyjechać. Rano rozmawiam z Piotrem o warunkach, jakie aktualnie panują na Ebro. Wieści nie są pomyślne. Z powodu topnienia śniegu w górach, drastycznie podniósł się poziom wody w rzece. Jednocześnie spadła jej temperatura z 20°C do 14°C. Jestem jednak pełen optymizmu i z wędkami idę nad rzekę. Trafiłem akurat na tarło karpi, które w płytkich zatoczkach odbywały swoje gody. Był to piękny widok, gdy nawet kilkunastokilogramowe olbrzymy wyprawiały niesamowite harce.
Montuję dwa zestawy karpiowe i zarzucam je do wody. Po godzinie pierwsze branie i na wędce czuję upragniony opór. Jednak po krótkim holu żyłka przeciera się na skałach. Po kilku godzinach bez brania przestawiam się na sandacza, efektem czego jest ważąca 4,2kg rybka,widoczna poniżej.

Jako że na stacjonarne wędki sumy nie brały, postanowiłem spróbować szczęścia w spinningu. Jednak pomimo zmiany łowisk i wypróbowaniu wielu przynęt nie miałem ani jednego pobicia.
W miejscu, z którego wypływałem łodzią, łowił przez dwa tygodnie Paweł, który przyleciał aż z Irlandii. Wynik - jeden sumek ok 90 cm. Jak na dwa tygodnie, po prostu tragedia.
Ja próbowałem wielu metod stacjonarnych i z łodzi, jednak pomimo pomocy Piotra oraz jego współpracownika Kike nic nie brało. Piotr mówił, że taki bezrybny kwiecień rzadko się zdarza.
Oto Kike, który mnie wspierał w połowach, i któremu dziękuję za pomoc.

Tutaj złowiłem karpia.

Z powodu niechęci sumów do współpracy, postanowiłem spróbować szczęścia z karpiami.
Wprawdzie nie robiłem sobie wielkich nadziei z powodu tarła, jakie odbywały, jednak po kilkudziesięciu minutach zagrał sygnalizator, więc zaciąłem i rozpoczął się ekscytujący hol. Niestety po kilkuminutowej "walce" karp wypiął się tuż przy brzegu. Po niespełna godzinie następne branie i po pięknym holu melduje się karp, który miał równe 12 kg.

Po chwili znad wody wygoniła mnie potworna ulewa, w trakcie której przemokłem do suchej nitki. Pogoda w ogóle była kapryśna. Do południa było ciepło i słonecznie, potem wiatr zaczynał silniej wiać zmieniając jednocześnie kierunek, a pod wieczór zaczynało padać.
Dwa dni przed moim wyjazdem przyjechało pięciu wędkarzy ze Szczecina i trzech Polaków mieszkających w Madrycie. Byli to dość często odwiedzający Piotra Damian i dwóch Darków. Żeby się nie myliło, na jednego mówiono Wolf, na drugiego Skowronek (za diabła nie wiem, dlaczego tak). Okazali się być niesamowitymi facetami, dowcipnymi i przyjacielskimi. Wolfowi sprzyjało szczęście i wyholował suma ok dwóch metrów. Gdy pytałem go kilka razy, gdzie łowił, odpowiedź zawsze brzmiała tak samo: na Playas de Wolf;)
W niedzielę w południe przyjechał mój syn, z którym do wieczora wędkowaliśmy, jednak bez żadnych efektów.
Po pożegnaniu z gospodarzami i gośćmi wyruszamy w drogę powrotną z mocnym postanowieniem, że następnym razem będzie lepiej.
Przejażdżka po rzece.

Widok, który zna już wielu wędkarzy:)

Tę fotkę dedykuję Fikajowi:O

Pomimo niezbyt rybnego wyjazdu jestem zadowolony, bo poznałem kolejnych fajnych ludzi, no i odpocząłem od trudów dnia codziennego.
Muszę też tutaj zaznaczyć, że Piotr ma doskonale wyposażone i wygodne pokoje, dużą funkcjonalną kuchnię w której są wszelkiego rodzaju kuchenne utensylia w ilości wystarczającej do przyjęcia dwukrotnie większej ilości gości. Posiada dużo sprzętu wędkarskiego, który można wypożyczyć.
Bardzo dziękuję Piotrowi i Kike za miłe przyjęcie i za pomoc, jaką mi okazali.
Do następnego razu, chłopaki:O
Przygotował: Jan Brzozowski
dnia 06 maja 2012 15:57
Gratuluję wyprawy Janku
dnia 06 maja 2012 21:48
Ja również
dnia 22 maja 2012 08:07
Karpik był niezły