Narew - spływ pontonowy Pułtusk Holendry
...i po spływie.
Tak jak myślałem było inaczej niż zwykle, lepiej? gorzej? zapraszam do przeczytania fotorelacji :)
Na miejsce "zrzutu" dotarliśmy około godziny 5:30 i od razu gorączkowo zabraliśmy się za robotę, aby nie tracić chwili jakże cennego czasu - świt był piękny.


Początek wędkowania był bardzo obiecujący, po kilkunastu minutach na pokładzie pontonu kapitana RUMCA, ląduje pierwszy zębatek:

nie mierzyliśmy go, ale na oko miał około wymiaru.
Dosłownie kilka rzutów później szczupaczek zawołał swojego starszego brata i Robert, znów mógł poszczycić się zębatym, tym razem już ponad wymiarowym:

Rybka nie chciała być posłuszna swojemu łowcy i tuż po zdjęciu wykonała wyskok wpadając prosto w moje ramiona, tym samym i ja zostałem "zmacany" przez narwiańskiego drapieżnika :)
Oba szczupaki wróciły do wody.
Nadszedł czas na zmianę miejsca, spłynęliśmy około 400m w dół rzeki i zatrzymaliśmy się na pierwszym głębszym miejscu, ponieważ wcześniej w głównym korycie woda nie przekraczała metra głębokości.
Po kilkunastu rzutach mocne uderzenie na mojego nowego woblera, szybki odjazd i charakterystyczne dla suma "żabkowanie" - niestety, po chwili z wody wyłonił się sam wobler :(
Na myśl przyszła nam piosenka Łukasza "...Sumik odpłynął, odpłynął stąd...nie wiem dlaczego może mój błąd, może za wcześnie zaciąłem go, a może wobler nie szedł na dno".
Sum nie był duży "na rękę" mógł mieć +/- metr. Może rzeczywiście za słabo go zaciąłem, a może kotwica była za mała.
Nie było co rozpamiętywać, bo przed nami było jeszcze 10km wody do obrzucania, chociaż niesmak pozostał.

Płynęliśmy dalej. Po drodze mijaliśmy różne widoczki, kiedy trzeba było podpłynąć nieco szybciej braliśmy Łukasza na hol. Znalazł się też czas na małą przekąskę.




Niestety jak to w piłce nożnej bywa tak widać i w wędkarstwie: "niewykorzystane sytuacje się mszczą" :(
Około godziny 11:30 z pontonu nieopodal, dobiegło nas głośne "K...a M.ć". Tak, tak to Łukasz, któremu złamała się szczytówka, tuż pod ostatnią przelotką.
Siłą rzeczy zmuszeni zostaliśmy do postoju. Swoją drogą przy okazji znaleźliśmy obiecujące miejsce na łowienie stacjonarne :)
Wspólnymi siłami udało nam się jakoś naprawić wędkę Łukasza i chociaż trzeba było już obchodzić się z nią jak z jajkiem, mogliśmy wrócić na wodę.

Wraz z upływem czasu, upływało nam krwi za sprawą motorowodniaków. Bynajmniej tych "turystycznych wariatów" nie było tak dużo, jak wędkarzy samolubów, którzy zmieniając miejscówki, wkręcali swoje wielkie silniki, na maksymalne obroty i przepływając obok nas zostawiali tylko wielkie fale i pustą bezrybną wodę.
Na metę dotarliśmy około godziny 17. Niestety od czasu brania suma, żadna inna ryba nie pojawiła się w żadnym z naszych pontonów, chociaż kilka pstryknięć w przynęty zaliczyliśmy.


Tak oto mój pierwszy po latach sezon dobiegł końca. Nie złowiłem swojego wymarzonego suma, ale są rzeczy równie ważne.
Przede wszystkim, dzięki forum poznałem dwóch świetnych wędkarzy, zakręconych na punkcie suma chyba bardziej niż ja sam. Spędziłem w ich towarzystwie wspaniałe chwile i nabrałem więcej praktycznego doświadczenia,
które świadomie będę wykorzystywał w przyszłym sezonie. Także Wielkie Dzięki Panowie! :)
Na koniec cytując Roberta z poprzedniej relacji: "Do zobaczenia Sumie, w sumie" w sezonie 2015 :)
Temat na forum:
Narew - spływ pontonowy Pułtusk Holendry
Przygotował Wiśniewski Michał
dnia 13 marca 2015 17:36
W tym roku wszystkie brania będą pełne
Nie mogę się doczekać...uhm!
dnia 13 marca 2015 17:40
Też bym już połowił
dnia 13 marca 2015 22:37
To był fajny dzień
dnia 14 marca 2015 22:06
Za 3 miesiące będzie gruuubo
dnia 11 maja 2015 20:48
Jeszcze tylko 3 tygodnie
dnia 15 maja 2015 08:50
Jeszcze tylko 19 dni