Jesienne Ebro - wrzesień 2012
Nadszedł czas realizacji wygranej w konkursie zorganizowanym wspólnie przez forumsumowe.pl oraz Spain fishing.
Termin mojego wyjazdu do Hiszpanii był ustalony już w czerwcu, gdy nikomu jeszcze się nawet nie śniło, że taki konkurs będzie. Powód ustalenia terminu był prosty - żeby kupić tańsze bilety na samolot, trzeba to zrobić z odpowiednim wyprzedzeniem.
Przed wyjazdem wieści z Playas de Chacon nie były zbyt pomyślne. Z każdym tygodniem poziom wody w zbiorniku drastycznie się obniżał.
Nadszedł wreszcie 27 września, czas wyjazdu. We czwartek o 11.00 wylot z Poznania i przed godz. 14 jestem już w Barcelonie.
Jeszcze tego samego dnia zwiedziłem z synem Salon Nautico Barcelona 2012. Są to duże targi wszelkiego rodzaju sprzętu pływającego i wszystkiego, co z nim związane.
W piątek po południu wyruszamy do Playas. W drodze pogoda się pogarsza, zaczyna padać deszcz. Gdy przyjeżdżamy na miejsce, mimo padającego deszczu pierwsze kroki kierujemy nad wodę. Widok nie napawa nas optymizmem. Z potężnego zbiornika pozostał wąski skrawek wody.

W Caspe wygląda to jeszcze gorzej. (Zdjęcie zrobione w niedzielę, gdy świeciło już słoneczko)

Jedziemy do Piotra, aby dowiedzieć się czegoś więcej. Piotr uspokaja nas, że ma dla nas zarezerwowane miejsce, gdzie jest jeszcze kilka metrów wody. Bez zwłoki wsiadamy do samochodów i jedziemy kilkanaście kilometrów po polnych drogach na miejscówkę. Czeka tam na nas Kike, który trzyma dla nas miejsce oraz zatankowaną łódkę z 15 - konnym silnikiem. Od naszego stanowiska w obie strony ciągnie się las wędek. Z naszej prawej strony są Czesi i Słowacy, a z lewej Holendrzy i Niemcy. Jeszcze dalej od nas łowią jeszcze inni, chyba Anglicy. Z powodu drastycznie niskiego stanu wody niewiele jest miejsc, w których można połowić. presja wędkarska jest więc wielka.

W miejscu gdzie stoimy. zazwyczaj jest 10 metrów wody. Sięga ona aż do krzewów z prawej strony na zdjęciu.
Nie tracąc czasu i nie zważając na deszcz bierzemy się za montowanie zestawów. To znaczy montuje Bartek, ja nadzoruję:D

Mój zestaw spinningowy już gotowy.

Po przygotowaniu wędek na godzinę nie opłacało się wypływać w deszczu, więc wywozimy tylko dwa zestawy z pelletem i robimy kolację. Wcześnie kładziemy się spać, bo co można robić w tym deszczu?
Rano wstajemy, oczywiście deszcz ciągle pada. Po szybkim śniadaniu ładujemy sprzęt do łodzi i wypływamy na wodę. Przy tak niskim stanie woda odsłania swoje tajemnice, np. zatopione sady oliwkowe.

Widać też zrujnowane budynki.

Po godzinie łowienia Bartek ma pobicie na woblera. Zapiął się dość ładny sandacz.

Niedługo potem łowi następnego sandacza, trochę mniejszego.
Po kolejnej godzinie mocne uderzenie na wędce Bartka. Po chwili podbiera niedużego sumka.


Ja jak zwykle mam pecha, pomimo zastosowania takiego samego woblera, na moją wędkę nie ma żadnego brania.
Przemoczeni i zziębnięci postanawiamy na dziś kończyć.
Deszcz ciągle pada aż do drugiej nad ranem.
Ranek pomimo chłodu zaskoczył nas pięknym słoneczkiem. Szybkie śniadanie i wyruszamy.
Pośród innych łodzi pływających po Ebro wyróżniamy się polskim akcentem.

Na przemian trollujemy i spinningujemy w obiecujących miejscach, jednak bez efektów.
To znaczy efekt jest, ale nieciekawy.

Próbuję wydobyć wbity hak, jednak nie udaje się. Spływamy więc z powrotem do wędkujących obok nas Słowaków z prośbą o pożyczenie szczypiec lub czegoś, czym można odciąć grot. Niestety, nie mają nic pod ręką. Proszę więc Słowaka o przyniesienie czegoś do dezynfekcji rany. Przynosi........butelkę whisky i szklankę:-D Mówię, że chcę zdezynfekować ranę, a nie siebie. Polewamy więc ranę alkoholem i kombinujemy, jak przeciąć hak. W pewnej chwili Bartek przypomina sobie, że ma wielofunkcyjny nóż Leatherman, taki jak na zdjęciu. Cena-bagatelka, jedyne 100 euro. (Bartek kupił dużo taniej w Stanach)

Syn próbuje przeciąć hak, ale sprawia mi dużo bólu, więc robię to sam. Czterokrotnie hartowany, gruby hak szczypce tną jak masło. Nóż jest wart swojej ceny. Po ponownym zalaniu rany whisky wracamy nad wodę. Próbujemy różnego rodzaju gum i woblerów, jednak brań nie ma. Po trzygodzinnym trollingu w jedną stronę decydujemy się wracać. W połowie drogi powrotnej następuje uderzenie w mojego woblera. Krótki hol i niewielki sumek już jest w łodzi.

To było tylko jedno, jedyne pobicie przynęty przez rybę w tym dniu. Stosowaliśmy różne woblery różnych firm, jednak wszystkie ryby połakomiły się na wobler Rapala DT pracujący dość agresywnie i schodzący do pięciu metrów.
Ze względów prywatnych z tygodniowego pobytu mogliśmy wykorzystać tylko dwa weekendowe dni. Jak pech, to pech:Y Piotr przez telefon pociesza mnie, że przecież w przyszłym roku tu wrócę. Pewnie, że wrócę!
Po pożegnaniu z nowo poznanymi kolegami pakujemy sprzęt do samochodu i wyruszamy w 250-kilometrową drogę powrotną do Barcelony.
Dziękuję Piotrowi i Kike za przygotowane miejsce i gotową do pływania łódź.
Do zobaczenia na wiosnę:O
Jednak moja przygoda z hiszpańskimi rybami na tym się nie zakończyła.
We wtorek drugiego października po południu pojechaliśmy jeszcze do Ponts, odległego o 135 km. od Barcelony. Znajduje się tam pięknie położony zbiornik zaporowy na rzece Segre. Jest w nim mnóstwo sandaczy, pstrągów, basów no i oczywiście karpi. Również i tam stan wody był niższy o kilkanaście metrów.


Na miejscu byliśmy ok. piątej po południu. Po godzinie biczowania wody jest pierwsza ryba. Sandacz ma 75 cm. Okazał się być największym, jakiego złowiliśmy.

Gdy słońce schowało się za górami, sandacze zaczęły brać jeden po drugim.
Ten miał 65 cm.

Zanim się ściemniło, złowiliśmy razem pięć ładnych mętnookich.
Tutaj też z pewnością jeszcze wrócę.
Przygotował Jan Brzozowski
dnia 15 października 2012 18:03
Piękna relacja , wody mało sumy się przeniosły w inne miejsce Janek napisz jaka była temperatura wody ,może ja wybiorę się w listopadzie .
dnia 15 października 2012 20:21
Nie miałem echa, więc nie wiem, jaka była temperatura wody.
Jeśli pojedziesz, to połamania
dnia 15 października 2012 20:36
Wspaniała relacja, czyta się do końca z napięciem wraz z narastającymi wrażeniami. Gratuluję połowu rybek. Co do tego haka to dreszcze przechodzą jak o tym pomyślę
dnia 25 października 2012 02:22
Witam polecam Piotrka wszystkim sumowiczom.Mam za sobą czwarty sezon nad Ebro ,ale w tym roku pierwszy raz łowiłem na "zetorze" .Zawsze była woda 100m od domu Piotra.Nad Ebro jest wspaniale sami zobaczcie
http://www.youtube.com/watch?v=TJ6ydBI9QNw&list=FLYily7dLdY9PqXBLCmyFFmA&feature=mh_lolz
dnia 14 listopada 2012 18:48
Albert, o ile się nie mylę, to spotkaliśmy się w kwietniu ubiegłego roku, pogoda była podła, zimno i deszcz