"Tomek proszę wstawaj..." | Forum wędkarskie


Portal ludzi z pasją tworzony przez ludzi z pasją

"Owoce dojrzewają w świetle światła, ludzie zaś w świetle miłości." [ Julius Langbehn ]


Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnie Fotki

Sumik 131cm
Sum ok. 30kg
Sum ok. 30kg
Nowy popychacz pontonowy ;o)
Sumy na woblery Sowa
Dwa razy 2m+ na Sowę
Rekordowy sandacz na Woblera Sowa
Nasza moc w polaczeniu z Woblerami Sowa

Na forum na skróty

Wynajmę łódkę w Paryżu w celach wędkarskich i turystycznych

Wynajmę łódkę w Paryżu w celach wędkarskich i turystycznych Wynajmę łódkę w Paryżu w celach wędkarskich i turystycznych
Kliknij w obrazek żeby zobaczyć szczegóły

Witamy na stronie poświęconej rekinowi słodkowodnemu ;)

Na tym forum dowiecie się jak złowić suma, jaki potrzebujecie sprzęt do tego celu, jakich metod najlepiej użyć do łowienia tej ryby, a także zobaczycie duże sumy łowione przez naszych użytkowników, rekordowe sumy w Polsce i na świecie i wiele innych informacji dotyczących Suma Europejskiego i nie tylko. Zapraszamy wszystkich do zarejestrowania się i aktywności na Naszym Portalu.

Zobacz temat

/ RELACJE Z WYPRAW WĘDKARSKICH, PORADNIKI WĘDKARSKIE / Opowiadania wędkarskie

 
"Tomek proszę wstawaj..."

Filipka

Offline

Rzecz będzie traktować
o pięknej przygodzie
Dwóch śmiałkach niestrudzonych
I łajbie na wodzie

Tą nocą głęboką od gwiazd jaśniejącą
Łódź nasza głaskana bryzą kojącą
Pięć godzin od brzegu, trzy mile do świtu
My w samym środku- oniemiali z zachwytu

W swej mulistej zatoce, najbardziej pożądany
Węgorz wąsko-głowy czekał na nas schowany
Ichtiologów zagadka, smakoszy marzenie
A naszej opowieści dzisiejszej natchnienie

Zarzuciwszy wędzidła w czerń przepastnej toni
Napoje puszkowe jęli dzierżyć w dłoni
Z nadzieją się wpatrując w jaskrawość świetlików
Wśród pisku nietoperzy co ich było bez liku

Tak mijały kwadranse, słodko płynęły chwile
I napoje chłodzące kołysały najmilej
Wśród mgieł ospałych ich otulających
W tym błogostanie - sen zmorzył kojący

Wtem nasz bohater ledwie do snu ukołysany
dziwnym trafem z objęć Morfeusza wyrwany
Półprzytomny spogląda na wodę-brak jego spławika
Ledwie żywy z tchem zapartym kabłąk zamyka

I zaczyna się walka, o podbierak wołanie
Jednak drugi ze śmiałków wciąż nie w stanie
Węgorz piękny, ogromny! wyrywa się i wije
Obudzić trzeba kompana trącając wiosła kijem

Tajemnicze stworzenie wciąż się plącze i wyrywa
A śluzu warstwa całe jego ciało pokrywa
Podebrana bestia już na łodzi pokładzie
Śmiałkowie zmęczeni lecz dumni najbardziej!


Co niezwykła przygoda w moim życiu sprawiła
satysfakcją i dumą w pamięci wyryła
Że natura, przyroda i człowiek rozumny
Współgrać mogą w dni piękne i w czas chmurny





Dawno, dawno temu gdy koledzy w pracy rozprawiali o rybach siedziałem sobie w kącie i nie potrafiłem tego słuchać. Mało tego, nie raz nie dwa próbowałem na Nich wymusić kupienie konsoli żeby zachowywali się jak młodzież a nie jak emeryci.
Po kilku takich dość ostrych rozmowach kolega Adam i Marcin zaproponowali mi piwko nad wodą. Jako smakosz tego trunku zgodziłem się bez namysłu. Po dotarciu na miejsce dowiedziałem się ,że czeka na mnie wędka do spiningu i kilka przynęt. Zbiornik nie należał pod PZW więc dla Ich uciechy i wspólnej zabawy zaczyna się nauka rzucania i obsługi kołowrotka.
Kupa śmiechu i piwa zaowocowała braniem...na mojej wędce !! YyyY !! Co robić ?!?! Podbiegł kolega złapał mnie z tyłu jak w pamiętnej scenie z Titanica i zaczął się hol. Adam krzyczy co tam masz? Marcin przytulony we mnie mówi chyba wielki okoń !! ( Dobrze ,że nikt z boku Nas nie oglądał bo wyglądało to co najmniej dwuznacznie).
Zwijam żyłkę, z kołowrotka co pewien czas ryba wyciąga troszkę żyłki...wędka się gnie jak szalona i na powierzchni pokazuję się to cudo...jakaś skamieniała bryła. Pozostałość po byłej hucie.
Nerwy , smutek i oczywiście śmiech na cały zbiornik. Opowieściom w pracy nie było końca. Wtedy zapadłą decyzja. Kupuję wędkę i im wszystkim pokażę.
Temat poruszyłem w domu. Beata powiedziała ,że mi się znudzi jak wszystko i szkoda wydawać pieniądze.
Jako że zbliżały się moje urodziny zadzwoniła siostra pytając co chce za prezent do 100 zł.
Na moje szczęście w Lidlu był akurat sezon wędkarski i kupiłem sobie swoją pierwszą wędkę z myślą ,że jak mi się znudzi to nie będzie szkoda.
Do wyboru były cztery zestawy. Wybrałem spinningowy.
No i się zaczęło. Kilka wypadów na ten zbiornik ze spinningiem i ciągle nic. Marcin zobaczył wędkę i powiedział ,że z takim wyrzutem można siadać na grunt. Po pracy się pozbieraliśmy i ruszyliśmy nad wodę z zanętą na płocie. Szybka nauka wiązania i haczyk w wodzie. Szok !! Kilka minut i sygnalizator Marcina gra jak najęty.
Złowiłem wtedy masę płotek i okoni. Ten dzień przesądził o tym ,że teraz jestem tu z Wami i piszę tą historię.

Zaczęło się na dobre. Egzamin PZW, opłacenie składek i zakup sprzętu. Każda wolna chwila w domu to programy wędkarskie a "Taaaką Rybę" to chyba znam na pamięć calutką.
Kolega Adam łowca karpi ciągle mnie do tego namawiał ale jakoś nie uśmiechało mi się łowienie tych ryb. Ciągnęło mnie do drapieżników.
Kilka wypadów ze spinningiem i dociera do mnie jak ważna jest waga wędki i jakość kołowrotka. Znowu zakupy a ja ciągle bez ryby. W pracy przez przypadek dogaduję się z kontrolerem jakości Tomkiem. Do teraz jeden z moich wierniejszych kompanów na wypady wędkarskie.
Nie pamiętam zbyt dobrze kiedy to było ale Tomek zaproponował wspólny wypad nad jezioro Dziećkowice za karpiem i leszczem. Super, jedziemy. Pierwszy raz tak duże jezioro i wątpliwości jak z takiego jeziora można zwabić rybę. Moich wątpliwości nic nie rozwiało. Zero brań i nawet skubania. Nerwy brały górę i odechciewało mi się łowienia.

Kolejna propozycja Tomka. Jedziemy na węgorza na Kozłową Górę. Nocka na łódce.Super. Kolejna przygoda i znowu totalny brak wiedzy o węgorzu i tym zbiorniku. Ale zgodziłem się. Pierwsze co odwiedzam wujka Google i szukam co to za zbiornik. Kozłowa Góra zbiornik wody pitnej. Dość płytki jak na tak duży akwen.
W najgłębszych miejscach niedostępnych dla wędkujących od 3 do 4 metrów. Duża populacja sandacza, szczupaka, węgorza i leszcza. Tomek reklamuje mi łowisko sandaczowym rekordem polski z lat 1976-1980. Ryba miała 11,42 kg.
Mam kilka zdjęć z tego miejsca lecz z późniejszych moich wypraw.

forumsumowe.pl/h/fshzw_mms_img_2001080423_473c4.jpg

forumsumowe.pl/h/fshzw_mms_img925551210_de9de.jpg

forumsumowe.pl/h/fshzw_mms_img_1791009531_e3575.jpg

forumsumowe.pl/h/fshzw_img_20140403_wa0005_f4be4.jpg

forumsumowe.pl/h/fshzw_50siatkajpg_91971.jpg

Pracowaliśmy na trzy zmiany i nie umieliśmy wymyślić kiedy jechać,żeby nie trzeba było brać wolnego z pracy. Ja każdy weekend pracowałem w drugiej pracy a jak mi pasowało to Tomek jechał do szkoły albo na zawody z psem.
W końcu doszliśmy do wniosku ,że pojedziemy po II zmianie. Więc po pracy o 22:00 jazda do domu na kolację ,pakowanie i godzinkę drzemki(do teraz nie wiem po co). Pobudka o 24:00 i wio do piwnicy po sprzęt. Wędka z Lidla ta urodzinowa i jeszcze jakiś teleskop z Jaxona.
Dzień wcześniej przygotowania i małe zakupy.
Paczka rosówek i haki węgorzowe z zadziorami, spławiki ze świetlikami 4 gram. Mój mentor Tomek mówił ,że przypon może być z żyłki bo węgorz nie jest z stanie jej przetrzeć. Ja jednak chciałem coś zrobić po swojemu i powiązałem sobie przypony z plecionki karpiowej. Były mocne jak pieron i wiedziałem ,że nic nie jest w stanie mi tego zerwać.
Zadowolony i spakowany schodzę do auta i co? Deszcz. Ściana wody. Dzwonie do Tomka i odwołujemy.
Kolejny dzień tylko już spakowany w aucie i ten sam scenariusz. Drzemka po pracy i jazda do auta. Tym razem ciepło i parno ,że nie dało się wytrzymać a była 24:00.
Jedziemy...koło 1:30 jesteśmy nad jeziorem. Noc była dość jasna i spacer do rybaczówki nie był takim problemem jak sobie wyobrażałem.
Na głowach latarki czołowe i drepczemy po łódkę. Całą drogę Tomek opowiada ,że jak już wypłyniemy to mam się nie martwić bo łódki wyglądają tragicznie,ale są stabilne i wszystko będzie ok.
Jesteśmy!! "Puk puk"...cisza i nikt nie otwiera. Dopiero dość mocne "pukanie" w metalowe drzwi obudziło gościa od wynajmu łódek. Wyobrażacie sobie jak nas polubił od razu? Wiązankę jaką usłyszałem z jego ust zapamiętam na zawsze.
W skrócie powiem tylko ,że chodziło mu o to kto jest tak szurnięty żeby o 1:00 na ryby przyjeżdżać na łódkę.
Dostaliśmy wiosła i podchodzę do łódki. Tragedia. Łódka wąska długa i cała w stanie tragicznym.

forumsumowe.pl/h/fshzw_img_20140402_wa0004_8ca42.jpg

forumsumowe.pl/h/fshzw_img_20140402_wa0003_a9995.jpg

forumsumowe.pl/h/fshzw_img_20140402_wa0002_dbb91.jpg

Odechciało mi się wszystko,a na domiar tego ilość komarów która ruszyła w Naszą stronę była chyba jakąś plagą:/. Szybkie ładowanie łódki w sprzęt i wypływamy.
Mój kompan obiera jakiś oświetlony słup wysokiego napięcia i wiosłuje w jego stronę mówiąc ,że tam jest muł a gdzie jest muł tam będzie węgorz. Nie miałem zbyt wielu nauczycieli wypuszczania ryb i wtedy płynęliśmy z myślą o nowo postawionej wędzarni mojego taty.
Nie jestem z tego dumny ale też się tego nie wstydzę bo wspomnienie ma być szczere i prawdziwe więc nie będę ściemniał o C&R.
Płyniemy sobie w wybrane miejsce i wiem ,że to dziwnie zabrzmi ale wydawało mi się ,że widziałem spadającą gwiazdę. Troszkę się skoncentrowałem i znowu. Teraz byłem pewny i przypomniało mi się ,że tata coś wspominał ,że na działce będzie obserwował jakieś zjawisko na niebie. Jak to zawsze wszyscy robią pomyślałem sobie życzenie. Nie chciałem kilku ryb i nawet nie chciałem dwu metrowego węgorza. Pomyślałem tylko ,że chciałbym w końcu coś złowić i móc się pochwalić żonie i kolegom w pracy.
Im dalej od brzegu tym komary ustawały. Co nie znaczy ,że mieliśmy spokój. Komary odpuściły bo pojawiły się nietoperze. Latały tak nisko ,że czasem było czuć wiatr we włosach.
Jesteśmy na miejscu. Sprawdzamy dno wiosłem i potwierdza się ,że jesteśmy na mule.
Szybki kurs ustawiania gruntu i zaczynamy się rozkładać. Ja na jednym końcu łódki, a Tomek na drugim. Między Nami wszystkie graty i już wtedy pomyślałem jak ja mu podbiorę rybę i jak on mi gdy w końcu coś złowię. Olałem to bo przecież ja i tak nie łowię ryb. Poustawialiśmy sobie grunty, świetliki przełamane a rosówki na haki. Nic tylko zarzucać i czekać.
Tak też się stało. Przynęty w wodzie i Tomek zwraca mi uwagę na otwarcie kabłąków bo jak by się komuś przysnęło to obudzimy się bez wędki.
Siadam wygodnie i gapię się w spławiki. Idealnie widoczne na wodzie przez te radioaktywne barwy ze świetlika. Nagle pisk opon. Myślę jak pisk opon na środku jeziora?!?! Odwracam się a Tomek na swojej nowej Motoroli tnie w Need For Speeda:/. W jednej chwili wybiłem mu to z głowy i siedzimy w ciszy.
W pewnym momencie coś trzasło w łódkę i ktoś poklepał mnie po plecach...pierwsze co pomyślałem zombi. Spociłem się jak na wu-efie w szkole ale szybko się ocknąłem widząc jak moja wędka wychodzi z łódki.
Łap za Jaxona i zacięcie. Lufa. Zapomniałem otworzyć kabłąka i coś pociągnęło rosówkę razem z wędką. Ta obracając się uderzyła mnie w plecy dając efekt zombi jeziorowego. Smutek na twarzy ale nic. Coś się w końcu dzieje. Serce waliło mi jak dzwon.
Szybko druga rosówka na hak i do wody. Była by cudowna cisza gdyby nie chrapiący Tomek i nietoperze. Godzina około 3:30. Pamiętam jak dziś. Zasnęło mi się troszkę i jak otwarłem oczy nie wiedziałem co się dzieje ale nie było spławika. Pierwsza myśl. Zaspany jestem i pewnie mi go gdzieś zwiało. Ale druga myślOkok CHOLERA! mam branie. Zamykam kabłąk i zacinam.
Szok jest ryba. Coś dudniło po wędce z taką siłą ,że nie wiedziałem czy to Tomek sobie jaja robi czy rybę naprawdę tak się czuje. Podciągam troszkę, luzuje szpule. Boje się ,żeby nie zrobić czegoś głupiego. Tomek śpi w najlepsze. Cyrk na kółkach. Mówię Tomek wstawaj i daj keszer(u nas tak mówią na podbierak)...cisza...myślę wstawaj dupku bo dostanę zawału. Wędka mi kiedyś tak dudniła jak ją czyściłem a pies złapał za szczytówkę i bawił się w najlepsze. Znowu mówię do Tomka żeby wstawał i dał keszer.
Nic. Myślę: udaje żebym stracił rybę albo dostał zawału jak moja wędka przy pierwszym braniu tańczyła po łódce.
Nie dało się go obudzić i jedyne co przyszło mi na myśl to kopnięcie w wiosło i jak się obróci na mocowaniu to Tomek dostanie i wstanie. Plan się udał. Tomek dostał w łeb i usłyszał wołanie o pomoc. Podnosi się i mówi. Po co Ci Karcher(Myjka ciśnieniowa)?
Przysięgam ,że myślałem o wywaleniu go z łódki. Jak się w końcu dogadaliśmy Tomek wsadził podbierak do wody i uspokoił mnie ,że węgorz nie odjeżdża i że się wije. I jest mało prawdopodobne żeby zszedł z haka.
Kilka chwil i ryba jest w podbieraku. Nie wiem czy się cieszyć czy uciekać. Wije się dziadostwo w podbieraku. Wtedy wydawał mi się olbrzymi. Mój kompan mówi bierz szmatę i go złap żeby się nie ślizgał w rękach.
Złapałem go i znowu stan przed zawałowy. Wije się, okręca wokół ręki i straszy mnie swoim brzydkim pyszczkiem. Zapięty w dolną wargę. Nareszcie się uspokoił. Bierzemy miarkę a ona pokazuje 88 cm. Tak krzyczałem z radości ,że jak ktoś siedział na nocce na Kozłowej Górze to na pewno pamięta ten dzień do teraz jak jakiś głupek ryczał ze środka jeziora jak jeleń na rykowisku. W kilka sekund przekroczyłem abonament w telefonie o ponad 30 złotych. Seria mms-ów obudziła wszystkich moich znajomych.

Po tej wyprawię zarejestrowałem się na forum. Tu spotkałem mądrych ludzi i dotarło do mnie ,że jak nie zaczniemy sami dbać o łowiska to nikt tego za nas nie zrobi.
Tyle. Wiem ,że na koncie macie pewnie setki takich ryb,ale dla mnie jak na razie jest to dalej "ryba życia".
Oto bohaterowie tej historii Tomek , węgorz i ja. Sandacz Tomka z tego łowiska ale z innego razu.

forumsumowe.pl/h/fshzw_img_20140402_wa0005_1b22e.jpg

forumsumowe.pl/h/fshzw_mms_img979411352_571a8.jpg

forumsumowe.pl/h/fshzw_img_20140402_wa0000_b9fd4.jpg


Jestem autorem opowieści jak i wiersza a pomagała mi żona Beata za co serdecznie dziękuje :* Usmiech
 

Artur Betcher

Offline

Nie widzę najmniejszego powodu żebyś się tłumaczył w tym co i kiedy i gdzie zabrałeś, ten akapit możemy usunąć bo wyjaśnień nikomu nie jesteś winien.
Tak z ciekawości to kto jest autorem wierszyka??
Metoda na suma
Kołowrotek sumowy
Wędka na suma

Na pytania odnośnie sprzętu i wszystkie inne związane z poławianiem suma odpowiadam TYLKO NA FORUM
 

Piotr Jakubaszek

Offline

Brawo Filip ! Naprawdę bardzo fajne opowiadanie i super trzymające w napięciu, tylko tak jakoś się szybko skończyło Oczko
Widzę nawet duch poety się w tobie odezwał pfft
Powodzenia w konkursie Okok
 

Grzegorz Petryna

Offline

Filip pojechałeś po bandzie tym opowiadaniem. Nieźle się uśmiałem, ale to fakt, nad wodą zdarza się najwięcej śmiesznych sytuacji. Gratulacje.
 

Janusz Golebiewski

Offline

Extra historyjka Oklaski Szkoda, że ja nie miałem takich ekstremalnych przygód.
 

Filipka

Offline

Śmiało więc usuń ten fragment z końca historyjki. Bo ja już nie mogę:/

Wierszyk pisałem z żoną. Ona oczywiście rymowała i używała pięknych wyrazów ale pisaliśmy razem Usmiech

Cieszę się ,że się podobało Usmiech
 

Artur Betcher

Offline

Na przyszłość dbaj trochę bardziej o ortografię bo ja nie dam radę każdego materiału poprawiać Usmiech Dużo nie ma do poprawy ale jednak Usmiech
Sam ładnie poprawisz i podeślesz w notatniku na forumowego maila to podmienię.
Zgłoszenie przyjęte.
Metoda na suma
Kołowrotek sumowy
Wędka na suma

Na pytania odnośnie sprzętu i wszystkie inne związane z poławianiem suma odpowiadam TYLKO NA FORUM
 

Marcin Nowak

Offline

Jestem pod wrażeniem Oklaski
Czy brać będą czy nie będą pomachamy sobie wędą.
 

Jozefp

Offline

Po zlocie nad Wisłą będziesz miał nową opowieść o rybie życia,na pewno sumisko Ci się uwiesi Okok
 

Artur Betcher

Offline

Mnie również po poprawkach się podoba. Ilość tekstu jest wystarczająca a historia fajna i taka zwyczajna, bez koloryzacji.
Metoda na suma
Kołowrotek sumowy
Wędka na suma

Na pytania odnośnie sprzętu i wszystkie inne związane z poławianiem suma odpowiadam TYLKO NA FORUM
 
Do góry

Przejdź do forum:

Hosting zdjęć wędkarskich

Wędkarski hosting zdjęć
Wygenerowano w sekund: 1.72
51,242,095 unikalne wizyty