Aby samemu stać się lepszym nie musisz czekać na lepszy świat. -Phil Bosman
Na tym forum dowiecie się jak złowić suma, jaki potrzebujecie sprzęt do tego celu, jakich metod najlepiej użyć do łowienia tej ryby, a także zobaczycie duże sumy łowione przez naszych użytkowników, rekordowe sumy w Polsce i na świecie i wiele innych informacji dotyczących Suma Europejskiego i nie tylko. Zapraszamy wszystkich do zarejestrowania się i aktywności na Naszym Portalu.
EBRO czerwiec 2013
|
|
Offline |
Dodany dnia 02 listopada 2013 19:49
|
Podglądacz ze skłonnościami do dyskusji Mój blog: kliknij! Postów: 10 Data rejestracji: 18.09.12 |
W czerwcu 2013 po kilku latach marzeń i snucia planów w końcu się udało. Wyruszałem z bratem nad Ebro - na tamtejsze sumy i karpie. Przygotowania do wyjazdu, te sprzętowe i merytoryczne, trwały kilka miesięcy. Ryby łowimy od ponad trzydziestu lat, ale żaden z nas na suma jeszcze nie polował. Trzeba było zdobyć podstawową wiedzę i skompletować niezbędny sprzęt. Po kilku (nastu?, dziesięciu? - kto by liczył) godzinach spędzonych w internecie i obejrzeniu paru filmów wędkarskich zakupiliśmy wędki Mikado, plecionkę PP i całą niezbędną galanterię. W ramach cięcia kosztów postanowiliśmy, że wykorzystamy posiadane już kołowrotki karpiowe, o których moc trochę się obawialiśmy, ale... Shimano Ultegra po prostu musiały wystarczyć. W sobotę rano wyruszyliśmy załadowanym po dach samochodem i po 32 godzinach jazdy, zmieniając się za kółkiem, z trzygodzinną drzemką na stacji benzynowej we Francji, w niedzielę popołudniu byliśmy w Caspe. Pod kątem wyposażenia biwakowo sprzętowego byliśmy prawie samowystarczalni jedyne czego nam brakowało to pellet, który, wraz z kilkoma cennymi radami, miałem nadzieję nabyć u Piotra w Playa de Chacon. Tam też zamierzaliśmy przespać pierwszą noc aby od poniedziałku, wypoczętym ruszyć nad wodę. Zostaliśmy przyjęci serdecznie. Czytałem w relacjach na Forum i Waszych postach, że jest fajnie, gościnnie itp. i nie zawiodłem się. Naprawdę atmosfera w bazie jest świetna co głównie jest zasługą Gospodarzy ale również, po części, wynika z magii tego łowiska. Tam po prostu wszędzie czuć zapach śródlądowego Big Game. Integracja z domownikami i pozostałymi wędkarzami przeciągnęła się do późna ale w końcu trzeba było iść spać. Pomimo zmęczenia podróżą i niemałej ilości spożytych płynnych usypiaczy myśl o niespotykanej od dawna w Hiszpanii pogodzie nie pozwalała mi zasnąć. Takiego chłodnego i deszczowego czerwca podobno nad Ebro nie było od lat. Stan wody był bardzo wysoki a więc i ciekawych, sprawdzonych miejscówek mieliśmy mieć mniej do wyboru, większość była zalana chłodną wodą schodzącą z gór. Martwiły też doniesienia, że łapane ostatnio sumy nie przekraczały 180, 190 centymetrów. Trochę nam miny zrzedły jak to usłyszeliśmy ale w sumie czytałem nie raz, że nad Ebro o dobre wyniki wcale nie jest tak łatwo. Przed wyjazdem mówiliśmy sobie, że plan minimum to złowienie przynajmniej suma czterdziestokilogramowego ale nieśmiało marzyliśmy o zdjęciach z dwumetrowcem... Poniedziałek, jak to pierwszy dzień nad nową wodą upłynął nam na typowaniu miejscówki, która miała być naszym domem i łowiskiem na następne dwa tygodnie. Za radą Piotra i przy pomocy Kike wybraliśmy miejsce oddalone od Playa o około 15 minut płynięcia w górę rzeki, na zewnętrznym brzegu jednego z zakoli. Po rozłożeniu namiotu, wiaty, łóżek, sprzętu wędkarskiego i reszty gratów, które targaliśmy przez całą Europę zabraliśmy się za poznawanie wody. Echosonda pokazywała wszędzie to samo, jakieś 20 metrów od brzegu uskok z 3-4 metrów na 7-8 i dalej płasko i bez żadnych jam i zaczepów. Z jednej strony martwiła nas trochę taka małosumowa jednolita topografia łowiska, ale z drugiej dawała szanse na bezproblemowy, czysty hol. Po południu mieliśmy już wywiezione markery bojki, jeden bliżej na zestawy sumowe a drugi dalej na karpiówkę. Właściwie od początku założyliśmy, że będziemy łowić przepisowo, czyli w cztery wędki na dwóch (3 sumówki i 1 karpiówkę), bez wędkowania w nocy i, po przemyśleniu, tylko na pellet, bez żywca. W końcu, pod wieczór, zestawy zostały wywiezione Domyślaliśmy się, że pierwsze dni mogą być słabe, w końcu zanim rybki zorientują się, że podano do stołu trochę czasu mija. Dodatkowo wysoka, chłodna woda nie sprzyjała żerowaniu, więc nie byliśmy zdziwieni, że pierwszy wieczór minął bez brania. Wieczorem zaczął padać deszcz. Wtorek to nadal kiepska pogoda, przez cały dzień i noc mieliśmy burzę za burzą i raz mocniejsze, raz słabsze opady deszczu. Pociechą były karpie, które w odstępach kilku godzin zaczęły pojawiać się na macie. Niezbyt okazałe, około 8-12 kilo ale na pocieszenie prawie każdy walczył jakby miał dwa razy tyle. Na sumówkach od czasu do czasu targnęło szczytówką, momentami na tyle mocno, że mieliśmy dylemat czy to karpie, czy może sum. Wątpliwości nasze rozwiał pierwszy siluro. Około południa wędką zaczęło szarpać tak mocno, że Andrzej nie zastanawiał się ani chwili, zaciął porządnie i po krótkim ale całkiem emocjonującym holu pierwszy wąsacz zameldował się na brzegu. Byliśmy bardzo zadowoleni, mamy suma, nie wrócimy na tarczy! Nie był może ogromny i wpisywał się w teorię, że teraz większe nie biorą, ale był! Dowód na to, że miliony przeczytanych w internecie kilobajtów procentują, zanęta działa, zestaw dał radę no i holujący podołał . Kolejnego dnia obudziło nas słońce. Mogliśmy przesuszyć ciuchy i przestawić się na Hiszpański tryb pogodowy. Zaczęły się brania karpi a wczesnym popołudniem wziął sum. Ten był większy i dostarczył mi niezapomnianych wrażeń z holu. Lubię przy holowaniu większej ryby mieć hamulec dokręcony luźniej i siłę kontrolować kciukiem na szpuli, to z karpiowania. Przy którymś dłuższym odjeździe docisnąłem mocniej i poczułem, że obudowa kołowrotka zaczyna się grzać a ja, jak na nartach zaczynam sunąć po żwirze do wody. Siła potężna! W pewnym momencie Andrzej aż chwycił mnie za koszulkę bo myślał, że rybsko do wody mnie wciągnie Suuuper! Po takie emocje przyjeżdża się nad Ebro. Przez kilka następnych dni pogoda dopisywała, woda powoli spadała a my łapaliśmy po 2, 3 karpie i jednego suma dziennie. Parę słów o zestawach. Linkę główną PP mieliśmy średnicy 0,46mm, plecionkę przyponową kewlarową 1,0mm. Na karpiówce plecionka 0,25 zakończona przyponem z 15 kg plecionki w otulinie z karpiowym hakiem TB nr 4. Na włos zakładaliśmy jedną peletkę na karpiówkę i 5, 6 szt. na sumówkach. Przez cały wyjazd nie złowiliśmy ani jednego karpia na sumówkę, targały wędką od czasu do czasu ale żaden się nie zapiął. Generalnie wydaje mi się, że kilka sumów też nie zacięliśmy i po kilku dniach, po paru mocnych, pustych szarpnięciach zmieniłem haki gorilla Ownera na dużo ostrzejsze i wyglądające na bardziej chwytne catfish TB. Nie powiem, miałem trochę stracha bo haczyki Tandety przy Ownerach wyglądały jak wygięte z cienkiego drucika ale dały radę, żaden się nie rozgiął i nie pękł. Od tej pory każde sumowe szarpnięcie kończyło się holem ryby. Fakt, że brań na sumówkach nie było dużo. Na karpiówkę natomiast sumy brały chętnie... do tego stopnia, że w efekcie dwa razy więcej sumów wyciągnęliśmy na jedną karpiówkę niż na trzy sumówki! Czy to efekt miejsca bardziej oddalonego od brzegu, czy dywanowego nęcenia na karpiówce w stosunku do punktowego na sumówkach, czy może sumy na Ebro uczą się omijać wianuszek kilku peletów na włosie, do dzisiaj nie wiem. Najciekawszy hol suma na karpiówkę miał Andrzej. Po braniu, jak myśleliśmy karpia, ryba weszła w bojkę i straciliśmy z nią kontakt. Brat wskoczył do łódki i popłynął odczepić zestaw. Wrócił... po półgodzinie walki z porysowaną dłonią (popłynął bez rękawicy) i nieźle zmęczony. Ale suma wyciągnął Czas mijał szybko. Bezdeszczowa pogoda utrzymała się już do końca wyjazdu, chociaż przez dwa dni weekendu wiało tak, że przez kilka godzin mieliśmy nawet problemy z wywózką. Na zbiorniku fale zaczęły się pienić i praktycznie nie dało się pływać. Od czasu do czasu odwiedzał nas ktoś z bazowiczów co było miłą odmianą po całych dniach samotności, nasza miejscówka była praktycznie odcięta od dróg dojazdowych i przez dwa tygodnie właściwie nikt miejscowy nas nie niepokoił. Trochę naczytałem się o hordach Rumunów ale nie widzieliśmy żadnego przez cały wyjazd. Przed nami woda... a za plecami pola obsiane zbożem. Któregoś dnia odwiedzili na Piotr z Wolfem płynąc na spinning / trolling. Chwilę pogadaliśmy a Wolf na odchodnym rzucił żebyśmy czasem nie próbowali pobić jego rekordu sumowego 224cm. Żartowniś! Wszystkie złowione prze nas sumy to przedział 170-190 cm. Pogodziliśmy się już z faktem, że dwumetrowca nie złowimy tym razem. Właśnie, tym razem... bo, że nad Ebro będziemy wracać regularnie nie mieliśmy wątpliwości już po pierwszym tygodniu pobytu. Od poniedziałku wiatr się uspokoił a woda, która mocno przybrała pędzona wiatrem po zeszłotygodniowych burzach stanęła i zaczęła się cofać. Tego jedynego dnia wędkowania nie złowiliśmy suma. Na macie meldowały się tylko karpie. We wtorek rano przekonaliśmy się, że Ebro oddało znowu kilkadziesiąt cm brzegu, dobry znak, prawdopodobnie uchylili tamę w Mequinenzie i woda opadała. Po pożywnym śniadaniu: na brzegu zameldował się pierwszy karpik, ale my czekaliśmy na wąsatego drapieżnika. Regułą całego wyjazdu było to, że sumy w naszej miejscówce brały od godz. 10:00 do 16:00. Ani rano, ani wieczorem nie mieliśmy brań co niezbyt pasowało do standardu, że brań suma w dzień spodziewać się można raczej w pobliżu jego dziennych ostoi. A tych w naszej miejscówce po prostu nie było. Widocznie wędkowanie w Ebro rządzi się swoimi prawami. Poniedziałek bez suma spowodowany był prawdopodobnie niedzielnymi "problemami technicznymi". Podczas holu straciliśmy bojkę a przez wichurę nową ustawiliśmy 20, 30 metrów dalej niż stała wcześniej. Gdy przy którejś z wywózek zauważyliśmy na echosondzie wąsacza bliżej brzegu niż mieliśmy wywiezione zastawy przesunęliśmy marker i przerzuciliśmy sumówki w poprzednie miejsce. I to był strzał w dziesiątkę. Gdy po spuszczeniu zestawu w nowe miejsce Andrzej rozłożył ręce na całą szerokość w geście oznaczającym dużą rybę na echo wiedziałem, że dzisiaj będzie siluro. Po godzinie, dwóch od wywózki, koło południa jedna z Mikado zaczęła tańczyć w podpórce a dzwonki na przelotkach rozdzwoniły się na całego. Doskok Andrzeja, zacięcie i rozpoczął się hol. Ryba stawiała wyraźnie większy opór niż poprzednie, już po pierwszych odjazdach widać było, że mała nie jest a gdy po paru minutach zobaczyłem, że bratu mdleją ręce nieśmiało zacząłem wyobrażać sobie upragnione 200cm. W końcu sum był już blisko brzegu i rozpoczęliśmy standardową procedurę lądowania: mata z plandeki budowlanej zmoczona, rękawica założona więc wchodzę do wody po kolana, Andrzej z trudem podnosi szczytówkę żeby łeb rybska podnieść wyżej, ja łapię za dolną szczękę i konsternacja. Pierwszy raz nie mogę domknąć dłoni na kości żuchwy i nie jestem w stanie jedną ręką wyciągnąć suma na matę. Szybki powrót na brzeg po drugą rękawicę, chwyt dwoma rękami, wyślizg na plandekę i wiedzieliśmy już, że mamy dwumetrowca. Radości, okrzykom i wzajemnym gratulacjom nie było końca. Suma na postronek i do pniaka, coby wszyscy trzej (szczególnie Andrzej i Siluro) odpoczęli przed mierzeniem i sesją. Zawsze staraliśmy się ryby na smyczce trzymać jak najkrócej, żeby w jak najlepszej kondycji wróciły do wody, więc po półgodzinnej przerwie wzięliśmy Smoka na pomiar. Pierwsze mierzenie 237cm. Układamy miarkę jeszcze raz tak żeby dobrze przylegała i ostateczny wynik to 240 cm. Sorrry Wolf . Kolejny wybuch radości, przerwa żeby ochłonąć i kilkunastominutowa sesja zdjęciowa. Można powiedzieć, że wędkarsko byliśmy spełnieni. Zostały nam jeszcze dwa dni wędkowania ale już bez spinki, na luzie. I może dlatego właśnie nazajutrz to był jedyny dzień kiedy udało nam się złowić więcej niż jednego suma w ciągu dnia, bo... cztery. Nie miały dwóch metrów ale jako, że trzy z nich wzięły na karpiówkę wrażeń nie brakowało. Wyjeżdżając z Hiszpanii wiedzieliśmy, że kwestią jest nie tyle czy, ale kiedy wrócimy nad Ebro. To były piękne chwile, za które przede wszystkim chciałbym podziękować mojemu bratu Andrzejowi towarzyszowi wypraw i zasiadek wędkarskich od wielu lat. Podziękowania należą się też Piotrowi za nocleg, cenne rady i atmosferę w bazie. |
|
|
Offline |
Dodany dnia 02 listopada 2013 19:59
|
Fusionista --- XxX --- Otmuchów Mój blog: kliknij! Postów: 2246 Data rejestracji: 08.06.12 |
Super wyprawa, ładnie opisana i ozdobiona pięknymi zdjęciami, gratuluję i zazdroszczę złowienia wielkiej ryby i miło spędzonego czasu |
|
|
Offline |
Dodany dnia 02 listopada 2013 20:01
|
Support Paryż Mój blog: kliknij! Postów: 19296 Data rejestracji: 15.05.10 |
Nie ukrywam ze zazdroszczę Takie coś chętnie na newsa bym zobaczył Jeśli znajdziesz czas i ochotę to dodaj newsa. Gratuluję wypadu
Metoda na suma Kołowrotek sumowy Wędka na suma Na pytania odnośnie sprzętu i wszystkie inne związane z poławianiem suma odpowiadam TYLKO NA FORUM |
|
|
Offline |
Dodany dnia 02 listopada 2013 20:14
|
Fusionista --- XxX --- Wołomin Mój blog: kliknij! Postów: 4669 Data rejestracji: 17.04.11 |
Gratuluję Super wypad i prawdziwa przygoda Oby tak dalej 2,40 to już potwór nie ryba
Catch & Release Kajtek... |
|
|
Offline |
Dodany dnia 02 listopada 2013 20:33
|
Weteran --- XxX --- Ostrów Wielkopolski Mój blog: kliknij! Postów: 670 Data rejestracji: 07.06.11 |
Fajnie się czyta opowiadanko. Rybki też ładne
ZŁÓW I WYPUŚĆ ; > Fishing is life... ; > |
|
|
Offline |
Dodany dnia 02 listopada 2013 20:33
|
Weteran Mój blog: kliknij! Postów: 535 Data rejestracji: 16.04.11 |
Gratuluję wyprawy i tak ogromnego suma |
|
|
Offline |
Dodany dnia 02 listopada 2013 20:59
|
Stary Wyjadacz Warszawa / Bielany Mój blog: kliknij! Postów: 487 Data rejestracji: 17.05.10 |
Gratuluję Panowie. Super przygoda, super ryby.. Nie ukrywam, że rozpala to wszystko wyobraźnię. |
|
|
Offline |
Dodany dnia 02 listopada 2013 21:35
|
Podglądacz po nawróceniu Stalowa Wola Postów: 58 Data rejestracji: 16.07.13 |
Piękna przygoda... można tylko pogratulować. |
|
|
Offline |
Dodany dnia 02 listopada 2013 22:16
|
Fusionista --- XxX --- Mój blog: kliknij! Postów: 1468 Data rejestracji: 03.02.13 |
Gratuluję wyprawy,rybek i wysokiego poziomu tej relacji! |
|
|
Offline |
Dodany dnia 02 listopada 2013 22:23
|
Fusionista Kalisz Mój blog: kliknij! Postów: 2229 Data rejestracji: 15.09.12 |
Tylko pozazdrościć... |
|
Przejdź do forum: |