O dwóch takich, co łowili sumy... | Forum sumowe


Portal ludzi z pasją tworzony przez ludzi z pasją

Tylko miłość może wykluczyć używanie jednej osoby przez drugą. Jan Paweł II


Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnie Fotki

Sumik 131cm
Sum ok. 30kg
Sum ok. 30kg
Nowy popychacz pontonowy ;o)
Sumy na woblery Sowa
Dwa razy 2m+ na Sowę
Rekordowy sandacz na Woblera Sowa
Nasza moc w polaczeniu z Woblerami Sowa

Na forum na skróty

Wynajmę łódkę w Paryżu w celach wędkarskich i turystycznych

Wynajmę łódkę w Paryżu w celach wędkarskich i turystycznych Wynajmę łódkę w Paryżu w celach wędkarskich i turystycznych
Kliknij w obrazek żeby zobaczyć szczegóły

Witamy na stronie poświęconej rekinowi słodkowodnemu ;)

Na tym forum dowiecie się jak złowić suma, jaki potrzebujecie sprzęt do tego celu, jakich metod najlepiej użyć do łowienia tej ryby, a także zobaczycie duże sumy łowione przez naszych użytkowników, rekordowe sumy w Polsce i na świecie i wiele innych informacji dotyczących Suma Europejskiego i nie tylko. Zapraszamy wszystkich do zarejestrowania się i aktywności na Naszym Portalu.

O dwóch takich, co łowili sumy...

czerwca 08 2012 Bez kategorii Jacek Gebala
O dwóch takich, co łowili sumy...

O dwóch takich, co łowili sumy...



Nasz tegoroczny wyjazd nad Pad miał miejsce w terminie od 19 - 26 Maja. Informacje zasięgnięte przed wyjazdem, a dotyczące panujących warunków na rzece nie były zbyt optymistyczne. Pad miał niski stan wody a chłodna, wiosenno-letnia pogoda nie pozwoliła jeszcze sumom na odbycie tarła. Pomimo tego pełni nadziei ruszamy w sobotę rano w drogę – przed nami prawie 600 kilometrowa trasa.



Na miejscu jesteśmy przed dwunasta i po krótkim powitaniu i szybkim rozpakowaniu bagaży udajemy się nad Pad nałowić żywca. Sytuacja niestety potwierdza zasięgnięte informacje. Wieści przekazane przez powracający z tygodniowej wyprawy czteroosobowy „Team Black Cat” jeszcze to umacniają. Złowili tylko trzy sumy a największy osiągnął niecałe 150cm. Czy nam się lepiej poszczęści ? Wcale na to nie wyglądało – sobotnia, wieczorowa wyprawa nad pobliski dołek zakończyła się fiaskiem. Mieliśmy zostać do rana, ale zrobiło się chłodno i ja nie czułem się najlepiej. Jedyne co złapaliśmy, to przeziębienie które nie opuszczało
mnie już do końca naszego pobytu. Następnego dnia dowiedzieliśmy się, że grupie powracających wędkarzy, która zatrzymała się nad ranem na „naszym miejscu”, udało się złowić jednego suma(147cm). Szkoda że tonie my...



Na dodatek w Niedziele rozpadało się na dobre i nad rzeka byliśmy tylko po to, aby opróżniać łódkę ze zbierającej się wody. Pod wieczór wiatr i deszcz ustal na tyle ze pokusiliśmy się o spenetrowanie jednego z dopływów Padu(Mincio). Tutaj mieliśmy pierwszy kontakt z sumem: ryba uderzyła na spining, by po kilku sekundach nas pożegnać. Kolega(byliśmy we czwórkę) miał nieco więcej szczęścia: sum zaatakował jego swobodnie pływającego żywca, po zacięciu wyciągnął kilkanaście metrów plecionki i „zaparkował” na
środku dopływu. Nie chcąc od razu rwać plecionkę popłynęliśmy do miejsca zaczepu i „ręcznie” wciągnęliśmy/dociągnęliśmy do lodzi podwodną przeszkodę. Naturalnie suma już nie było, chyba nawet nie był zbyt dobrze zacięty. Male drzewo, a może jakiś duży konar było bardzo dobrze znane sumom, o czym świadczyły resztki innych pourywanych plecionek. Zawada została przez nas odtransportowana pod brzeg i porzucona. Deszcz znowu się nasilił, a my udaliśmy się w drogę powrotna. Nie, nasza wyprawa nie była
całkiem bezowocna. Gdy „bawiliśmy się” z zaczepem, nasza uwagę przykula „obca”, prowadząca w innym kierunku plecionka. Po wyciągnięciu kilkudziesięciu metrów na jej końcu ukazała się wędka Berkeley Pulse cw: 80-180 3.40m i multik Rhino Hitra.



Wiatr, silny deszcz a także zmęczenie spowodowały że następnego dnia(Poniedziałek) wstaliśmy dopiero przed południem. Nadal padało, prognoza pogody nie zapowiadała polepszenia, a my po obowiązkowym opróżnieniu lodzi, postanowiliśmy „pozwiedzać” okoliczne sklepy i sklepiki wędkarskie. Efektem było kilka mniej lub więcej potrzebnych wędkarskich drobiazgów i pustki w portfelach.



Deszcz ustal późnym popołudniem, a wieczorem – wbrew prognozie i oczekiwaniom wyszło słonce – jednakże na wyjazd było już za późno, tak wiec postanowiliśmy posiedzieć trochę dłużej nad woda w nadziei że uda nam się dołowić ryb na żywca. Wtedy to, już po północy na nasze czerwone robaki skusiły się dwa sumiki. Male, ale ze to były pierwsze, zostały sfotografowane i zmierzone(48, 56 cm). Trochę nas torozbawiło i polepszyło nasze humory.





Naszym głównym zadaniem we Wtorek (22.05) było zdobycie żywca, przynajmniej tyle, aby wystarczyło nam na wieczorna wyprawę. Pogoda się poprawiła, ryby jako tako brały, tyle tylko że nie mogliśmy „wstrzelić się” z wielkością. Jeden na dziesięć złowionych jako tako się nadawał. Najczęściej były za małe, trafiały się tez takie 60 /70-cio centymetrowe leszcze i cefale. Tych średnich było jak na lekarstwo.







Za to, po południu Pad zaczął gwałtownie przybierać, tak ze wieczorem pierwotny stan wody podniósł się już o jeden metr. Zabraliśmy do lodzi to co złowiliśmy i postanowiliśmy wieczorem udać się na miejsce, które w poprzednim roku – właśnie przy wysokiej wodzie - szczodrze obdarzyło nas rybami. Dotarliśmy tam krotko po siódmej. Rozstawiliśmy wędki( dwie ze spławikiem podwodnym) i dwie ze swobodnie pływającymi żywcami, a ze łódkę zakotwiczyliśmy na granicy nurtu i spokojnej wody mieliśmy nadzieje że wkrótce powitamy w naszej łódce pierwszego „godnego”przedstawiciela rodziny „Silurus Glanis”. Niestety
nie mieliśmy żadnego kontaktu z wyżej wymienionym – po prostu nic się nie działo. Za to po drugiej stronie rzeki – szczególnie w okolicach wyspy - często słyszeliśmy polujące sumy. Decyzja została podjęta stosunkowo szybko i około godziny 23.00 popłynęliśmy na druga stronę. Jednakże i ta zmiana miejsca nie obdarzyła nas sumem. Oprócz tego znowu się rozpadało i wczesnym ranem postanowiliśmy zakończyć nasza eskapadę.



Środowe popołudnie przywitało nas słoneczną pogodą. Nowe wiadomości były optymistyczne, Pad nadal wzbierał, a sumy brały na spining. Dobrze - tyle tylko, ze my musieliśmy znowu uzupełnić zasoby żywca – tak wiec ze spiningu nici ! Wieczorem byliśmy szczęśliwymi posiadaczami ośmiu „przyzwoitych” dwudziestopięcio i trzydziesto- centymetrowych leszczy i krąpi. Tym razem dołączył do nas przewodnik, tak że wszystko wyglądało bardzo obiecująco. Mieliśmy popłynąć tam, gdzie łowienie jest możliwe tylko przy wysokim stanie wody.



Po dotarciu na miejsce najpierw uzbroiliśmy i rozpięliśmy wędki. Do drugiego brzegu mieliśmy około 70 metrów. Leniwie płynąca woda miała tutaj niecałe dwa metry głębokości. Znaleźliśmy kilka nieco głębszych miejsc i tam wkrótce pływały nasze żywce. Spokój nie trwał długo – wkrótce na pierwszej wędce zameldował się pierwszy leszczowy amator. Po wyciągnięciu, zmierzeniu(125 cm) i kilku pamiątkowych fotografiach szybko wrócił do wody





Zaraz potem nastąpiło branie na następnej wędce i po krótkiej walce kolejny sum(167 cm) pozwolił wciągnąć się do łódki.





Nastąpiła krotka przerwa. Ponownie uzbroiliśmy i wywieźliśmy ostatnie zestawy. Komary gryzły i żadne środki nie były w stanie powstrzymać ich żądzy krwi. Żadne, -no prawie żadne – mały ogień, kilka mokrych liści, trochę dymu i natrętni krwiopijcy dają nam spokój(chwilowo).



Na następne, można by powiedzieć podręcznikowe branie czekaliśmy aż do pierwszej w nocy. Tym razem to Joel był pierwszy przy wędce, nawiązał kontakt z rybą i zaciął. Zdjąłem jazgoczący sygnalizator i spokojnie obserwowałem co się dzieje. Za każdym razem po przerwaniu zrywki ( żyłka 0.34 mm) ryby płynęły w nasza stronę by po chwili zmienić zdanie i kierunek ucieczki. Tak też było tym razem, Joel stwierdził tylko, ze to chyba coś małego i w następnym momencie prawie „wleciał” z wędką do wody. Tylko szybka interwencja przewodnika ochroniła go przed kąpielą. Rozpoczął się prawie 30 minutowy hol na tzw. „biegen und brechen”(gięcie i łamanie).





Sum - pomimo prawie na maximum dokręconego hamulca – raz po razie wyciągał kolejne metry plecionki, które z trudem odzyskiwane były przez Joela. Kiedy, w końcu głowa ryby po raz pierwszy pojawiła się na powierzchni, nie mogłem uwierzyć temu co zobaczyłem. Dwa dziesięć, dwa dwadzieścia – może nawet dwa trzydzieści - padło sucho z ust przewodnika. Ale trzeba było jeszcze kilku długich minut , aby zmęczona ryba zatrzymała się przy łodzi na nic więcej nie reagując.





Nasz „Guide” poszedł do swojej łodzi po kombinerki, aparat fotograficy i rękawice. Po jego powrocie ja zrobiłem jeszcze jedno zdjęcie, on chwycił za przypon, i......... hak z kotwica wysunął się z pyska ryby. Ta jeszcze nie wiedziała, że jest wolna i dopiero nieudana próba chwytu za dolna szczękę spowodowała że wolno odwróciła się i z odpłynęła. Przy oględzinach przyponu okazało się ze ryba zaczepiona była tylko pojedynczym hakiem (Owner Cutting Point 10/0), a ramię tego było odgięte o dobry centymetr od normalnej
pozycji. Nam pozostały tylko wspomnienie po „taaakiej rybie” i zrobione zdjęcia.



Godzinę później zostaliśmy sami, nasz przewodnik wrócił do obozu a my po małym posiłku pilnowaliśmy pozostałych - już tylko pięciu – wędek. Około czwartej nad ranem następuje ostatnie branie i w łódce ląduje ostatni sum(182 cm) tej zasiadki. Również ten bez ważenia wraca do wody.





Około ósmej rano pakujemy się i zmęczeni wracamy do obozu. Krótki sen i znowu wypad po żywce. Po powrocie szybko przygotowuje nowe przypony – plecionka, kotwica 1/0 i hak 5/0. Późnym popołudniem znowu jesteśmy na tym samym miejscu. Szybko rozpakowujemy łódź, uzbrajamy wędki, żywce rozmieszczamy na tych samych miejscach co wczoraj. Na początku nic się nie dzieje, wiec szykujemy grilla na kolacje i małe ognisko na komary. Kiedy kiełbasa jest prawie już upieczona odzywa się sygnalizator na jednej z wędek. Suchy trzask oznajmia ze zrywka spełniła swoje zadanie. Przy wędce jest Joel i suwerennie(wcale się temu nie dziwię po wczorajszej rybie) holuje swojego następnego suma. Ten dzisiejszy pierwszy ląduje w łódce – 174 cm, kilka zdjęć i do wody.





Wędka ponownie zostaje uzbrojona, żywiec jest w wodzie a kiełbaski naturalnie nie nadają się już do jedzenia. Ognisko zostaje rozpalone od nowa, świeża porcja mięsa ląduje na grillu. Joel nabija jedna kiełbasę na patyk – on chce upiec sobie samemu.





Tym razem - zanim następuje następne branie- udaje mi się upiec i zdjąć mięso z grilla. To tylko 156 cm ale jaka radość – uciekaj do wody...





Naturalnie ognisko znowu wygasło, ale my zjadamy to co przygotowałem na grillu. Z dala na nocnym niebie widać błyskawice – to nadciąga burza. Zahacza o nas tylko bokiem, porywy wiatru grają na napiętych plecionkach, błyskawice rozświetlają noc, ale nie pada. Wędki tez jakby oszalały, coraz to któraś pochyla się w kierunku wody by po chwili wrócić do pierwotnej pozycji. Zrywka trzyma – było branie czy nie !?. Burza cichnie dopiero o drugiej, a my płyniemy sprawdzić zestawy. Jeden w porządku, na trzech nie ma żywca, a na dwóch wiszą „około-metrowe” sumiki.





Znowu rozpoczyna się żmudne uzbrajanie i wywożenie zestawów – tym razem z pontonem . Kończymy około trzeciej. Niecałe dziesięć minut przerwy i ta jedna jedyna, jak dotąd nieruszona wędka oddaje wodzie głęboki pokłon. Zacinam zanim słyszę trzask zrywki i na końcu czuje rybę. Ta po łuku płynie w kierunku naszego brzegu i zatopionego drzewa ,którego kikuty konarów wystają nad wodę. Na nic zdają się próby zatrzymania – sum „parkuje” w zaczepie. Cały czas utrzymując napiętą plecionkę idę do łodzi i siadam bokiem na ławce, butami opierając się o burtę lodzi. Hamulec dokręcony na maximum, jedna ręką trzyma szpule kołowrotka , a ja całym ciężarem „wiszę” na wędce. Trwa to może kilkanaście sekund i nagle czuje że ryba "wyszła z zaczepu na otwarta wodę. Bezpardonowo pompuje ja w kierunku lodzi. Jeszcze tylko kilka chwil i kolejny sum (165 cm) zostaje uwieczniony na zdjęciu.





Jeszcze i ten zestaw zostaje wywieziony. To dzisiaj ostatni raz – obiecuje Joelowi. Ten zmęczony siada na fotelu wędkarskim i prawie natychmiast zasypia.





Zbliża się czwarta nad ranem i powoli świta. Zajmuje się zgasłym ogniskiem i porzucona kiełbasą na patyku(tą zje Jole dopiero w obozie). Wszystkie zestawy są wywiezione i czekają na kolejnego suma. Nic się nie dzieje, od czasu do czasu słychać tylko niedaleko polujące sumy i wtedy ożywają nasze żywce i sygnalizatory na wędkach. Te pojedyncze popiskiwania nie przeszkadzają mi w zapadnięciu w drzemkę.Budzę się około ósmej rano, jest pogodnie, napięte wędki błyskają przelotkami w promieniach słońca. Joel nadaj mocno śpi, ja wstaje i robię na pamiątkę kilka zdjęć naszego miejsca po czym wolno pakuje nasze
rzeczy.





Fajnie by było jakby tak na koniec coś jeszcze uwiesiło się na haku. Wędki ściągam na końcu. Dwie w porządku, na dwóch nie ma żywca, jedna uwieziona jest w zaczepie(chyba było branie) a na ostatniej mamy gościa. Małemu sumikowi 90-100 cm nie udało się przerwać zrywki i czeka na uwolnienie. Z trudnością budzę Joela i przekazuje mu wędkę. Iskierki radości w jego oczach i szeroki uśmiech na zdjęciu z sumikiem mówią więcej niż słowa.





Wspólnie płyniemy łódką odczepić uwieziony zestaw i ładujemy nasze rzeczy do lodki. Wracamy zmęczeni ale jakże rozradowani. Dzisiaj w piątek nie wypływamy już po południu na sumy – nam wystarczy. Pakowanie i sprzątanie wypełniają nam nasze wieczorne godziny. Trzeba się wyspać – jutro wracamy do domu....



Czas na końcowe podsumowanie. Złapaliśmy ( i zmierzyliśmy) sześc sumów: 125cm, 167cm, 182cm, 174cm, 165 i 156cm. Trzy – „okolo-metrowej” długości ryby albo zostały od razu odhaczone w wodzie, albo wróciły bez mierzenia z powrotem do wody. Mieliśmy dwa - trzy spudłowane zacięcia i dużo innych wrażeń. Naturalnie hol ponad dwumetrowego suma niezakończony podebraniem, pozostawił niedosyt i chęć na więcej. Cóż, wrócimy jeszcze nad Pad - może nawet w tym roku...



Na koniec jeszcze tylko schematyczna mapka gdzie łowiliśmy.



W miejscach „SUM 1-2-3” zostały w ciągu naszego pobytu złowione sumy. Niestety większość z nich (za wyjątkiem miejsc ZYWIEC i SUM1 ) można obłowić tylko z łódki. Miejsce „SUM 1” nadaje się do łowienia tylko przy wysokim stanie wody, ale za to jest możliwość zasiadki z brzegu.



Przygotował Jacek Gębala

Komentarze

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Świetne! Świetne! 100% [3 głosy]
Bardzo dobre Bardzo dobre 0% [0 głosów]
Dobre Dobre 0% [0 głosów]
Średnie Średnie 0% [0 głosów]
Słabe Słabe 0% [0 głosów]

Aktualnie online

Gości online: 13

Użytkowników online: 0

Łącznie użytkowników: 8,323
Najnowszy użytkownik: RadekZrywka

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

25 marca 2024 16:00
Dziekuje Artur za odpowiedz. Smutne jest jak ten czas szybko leci Smutny

31 stycznia 2024 10:10
Od dwoch lat nie lowie bo nie mam czasu. Innych nie kupikem, te sa swietne. Kupilem w zeszlym roku dwa dodatkowe pod inna nazwa. wieksze szpule do stacji maja, 12000 model.

23 stycznia 2024 21:57
Dzien Dobry, Artur i jak po 3 latach uzytkowania spisuja sie Twoje Lurekillery? co sie w nich zuzylo? jakies luzy czy cos dostaly? czy moze wysiadly i krecisz juz z synami czyms innym? bardzo prosze o

14 listopada 2023 19:06
Chodzi o polskie znaki, bez nich jest ok, polskie wywalaja wssio.

14 listopada 2023 19:05
Forum wykrzacza siÄ™ i nawet technik nie zrobil tego jak nalezy,

16 października 2023 20:03
Artur, zrobîe̛ du̟o dla wędkarsywa sumowego w Polsce, pamiętam, i dziękuje, pozdrawiam

14 października 2023 12:29
Witajcie kochani Usmiech Haha

14 października 2023 12:29
Witajcie kochani Usmiech Haha

02 października 2023 22:00
Witam po 4 latach nieobecności

29 czerwca 2023 17:51
Te forum to matka wiekszosci sumiarzy w Polsce Usmiech

Archiwum shoutboksa

Nasz baner

Forum Sumowe - portal sumowy
Wygenerowano w sekund: 1.62
51,469,433 unikalne wizyty