Dunajecka pani - materia? konkursowy "Wygraj wypraw? nad Ebro"
Moja przygoda z w?dkarstwem zacz??a nad male?k? rzeczk?, prawdopodobnie ju? wtedy jak jeszcze na stoj?co wchodzi?em pod stó?. By? to dop?yw Dunajca pe?en pi?knych pstr?gów, lipieni i innych pr?dolubnych gatunków ryb.

Odk?d si?gam pami?ci? to mia?em w?dk? w r?ce i biega?em z ni? po tej rzeczce nie tylko za rybami,ale g?ównie uciekaj?c gdzie pieprz ro?nie na widok id?cego w?dkarza. Pierwsze moje w?dzisko to by? porz?dny kij na blanku z leszczyny wyci?tej osobi?cie nad brzegiem mojej rzeczki, do którego dorobi?em przelotki z drutu aluminiowego,?eby ca?e w?dzisko by?o jak najl?ejsze. Zamiast ko?owrotka wbi?em dwa gwo?dzie, na które nawija?o si? ?y?k? wyci?gni?t? z mamusinej myjki do garnków, dowi?za?em haczyk ze szpilki i jazda nad rzek?.
Dopiero teraz po tych kilkudziesi?ciu latach u?wiadomi?em sobie, ?e ju? wtedy mia?em zadatki na porz?dnego w?dkarskiego Hand Made-towca. Nie wiem sk?d pó?niej dorwa?em bambusowe w?dzisko,z prawdziwym muchowym ko?owrotkiem, pewnie gdzie? znalaz?em u dziadka lub innego wujka,ale pami?tam ?e jak wyskoczy?em z takim kijaszkiem nad wod? to ju? by?em kozak w?ród kolegów haha.Nast?pn? moj? w?dk? ju? z w?ókna szklanego przywióz? mi kto? z Czechos?owacji, potem sko?czy?em edukacj?, zacz??em sam zarabia? i ju? mnie by?o sta? na normalny sprz?t w?dkarski. W mi?dzyczasie zda?em egzamin na kart? w?dkarsk? i ju? nie musia?em ucieka?,na widok faceta z w?dk? tylko mog?em si? skupi? na ?owieniu. Gdy zacz?to nape?nia? zbiornik czorszty?ski z mojej ma?ej rzeczki przenios?em si? nad zalew i tam nabiera?em do?wiadczenia w ?owieniu szczupaków. Pocz?tki tego zalewu to by?o normalne eldorado, gdzie by cz?owiek nie rzuci? blach? czy gum? wiesza? si? szczupaczek,a ?e do zbiornika nie mia?em daleko to ka?d? woln? chwil? sp?dza?em nad jego brzegami wymachuj?c spinningiem.

Tak przemierzaj?c kilometry przybrze?nymi krzakami przysz?ego jeziora cz?owiek prowadzi? d?ugie konwersacje z przypadkowo napotkanymi starszymi w?dkarzami i czasem uda?o mi si? pos?ucha? jakich? opowie?ci dziwnych tre?ci o rybie widmo , miedzianej torpedzie i ró?nie jeszcze nazywanej przez ró?nych w?dkarzy g?owacicy,Nas?ucha?em si? tego sporo o po?amanych w?dkach, pozrywanych ?y?kach, pogryzionych woblerach i tego typu rzeczach. Ju? wtedy zamarzy?em o moim spotkaniu z t? Pani?,która zamieszkiwa?a Dunajec poni?ej zbiornika,chocia? szczerze mówi?c nie za bardzo wiedzia?em jak si? do niej dobra?.

Pewnego pi?knego popo?udnia wybra?em si? piechot?, bo nie by?o innej opcji nad oddalony 5-6km Dunajec z w?dk? do 40g i jakim? tam woblerem spróbowa? szcz??cia. Po dodarciu do celu okaza?o si? ,?e rzeka ma kolor kawy z mlekiem. Troch? zniesmaczony tym faktem zacz??em ob?awia? g??bok? m?tn? p?a? poni?ej szumi?cego bystrza g??boko schodz?cym woblerem, który po przyci?gni?ciu na p?ytsz? wod? najcz??ciej l?dowa? mi?dzy kamieniami.Nie powiem ?eby mnie to nie irytowa?o,do tego stopnia ?e dwóch w?dkarzy którzy ?owili kawa?ek ni?ej dziwnie na mnie patrzyli jak zacz??em przeklina? tego woblera. Po którym? z kolei takim zaczepie jak zwykle zacz??em podszarpywa? w?dk? ?eby uwolni? woblera z mi?dzy kamieni, gdy mi si? to uda?o nast?pi?o branie...TEGO NIE ZAPOMN? DO KO?CA ?YCIA !!! W?dka wygi?ta do samej r?koje?ci , ko?owrotek wyje jak w?ciek?y z dwadzie?cia kilogramowa ryba nie wi?cej jak trzy metry przede mn? wyskakuje do powietrza i jedzie na ogonie po powierzchni wody z pr?dko?ci? ?wiat?a na ?rodek rzeki,trzymaj?c w pysku mojego woblera, po czym otwiera paszcz? i wobler si?? napi?tego sprz?tu wystrzeli? jak z katapulty i przelatuje nade mn? w krzak, a ryba znikn??a w g??binie. Z za krzaków wyskoczy?o wspomnianych wcze?niej dwóch w?dkarzy my?l?c ?e to ja wpad?em do wody, a ja tym czasem sta?em po kolana w Dunajcu nie mog?c przyj?? do siebie i nie wiedz?c co si? sta?o, po prostu zd?bia?em z wra?enia i ma?o nie pad?em tam na zawa?, jednego tylko by?em pewny, ?e to by?a, jest i b?dzie moja ryba ?ycia...Zakocha?em si? w niej do szale?stwa,sta?a si? moj? obsesj?, ca?y czas o niej my?la?em,kombinowa?em gdzie kupi? odpowiedni sprz?t ?eby ju? mnie taka niespodzianka nie spotka?a,czym je?dzi? nad Dunajec,bo na butach to troch? za daleko by?o. Pojecha?em wi?c do Krakowa do znanego wszystkim uganiaj?cym si? za t? ryb? sklepu,gdzie jeszcze bardziej znany wszystkim sprzedawca i w w?a?ciciel tego? sklepu,,Duszko" doradzi? mi czego potrzebuj? do po?owu mojej Pani. Kupi?em wi?c konkretn? w?dk?, jeszcze konkretniejszy ko?owrotek,mocn? ?y?k?,troch? woblerów,agrafek i co tam jeszcze pan ,,Duszko" mi poleci?, po czym z wielkimi nadziejami wróci?em do domu. By?em ju? uzbrojony po z?by, wi?c pozosta?o mi jeszcze tylko wykombinowa? ?rodek transportu, a ?e na samochód mnie jeszcze nie by?o sta?,to uda?em si? PKS-em do Nowego Targu a wróci?em ju? na rowerku i nie pozosta?o mi nic innego jak tylko czeka? do pierwszego wrze?nia by móc ruszy? zapolowa? na moje marzenie. Gdy tylko przychodzi?a ta data, kr?ci?em co rano i co wieczór ile si? w nogach nad Dunajec i tak do ko?ca grudnia ka?dy wolny weekend. Nie patrzy?em wtedy ,?e za oknem -20stopni,?e ?niegu napada?o przez noc tyle ,?e miejscami rower trzeba by?o przepycha? przez zaspy, po prostu wiedzia?em ?e moja Pani czeka tam na mnie i ?adna si?a nie by?a mnie w stanie zatrzyma? w domu. Nie raz si? sk?pa?em brodz?c po ?liskich otoczakach zalegaj?cych na dnie Dunajca,

po czym zamarza?em wracaj?c na rowerze do domu i musia?em chwil? przy piecu posiedzie? ?eby si? uda?o zdj?? ubranie nie ?ami?c go przy tym haha. Ludzie si? pukali po g?owach na mój widok i do dzi? nie wiem o co im chodzi?o,przecie? ja tylko jecha?em na randk? z moj? Pani?.I tak mija?y dni,tygodnie,miesi?ce,lata i mimo ?e przez trzy kolejne sezony od pierwszego brania nie mia?em kontaktu z t? ryb?, a i troch? woblerów zostawa?o w Dunajcu nie zra?a?em si?. Jak tylko mia?em czas to kr?ci?em nad Dunajec, nawet na pó? godzinki, byle o ?wicie by? nad wod?,a pó?niej o zmroku i byle by kolejny raz spróbowa? spotka? si? z moj? Pani?. Ile 15 lat temu kosztowa? dobry wobler ka?dy z nas wie, dlatego jak wi?kszo?? miejscowych w?dkarzy zacz??em sam robi? woblery, ?eby nie zostawia? pó? wyp?aty w Dunajcu.

I dalej co weekend,bo pracowa?em w delegacji, rano i wieczorem peda?owa?em do Sromowiec,nie przejmuj?c si? docinkami s?siadów i rodziny,znajomych jak i nieznajomych.
Jeden z takich weekendów utkwi? mi szczególnie w pami?ci za spraw? tego co si? wtedy wydarzy?o.Nie by? to jaki? nadzwyczajny poranek i nic nie zapowiada?o ?eby taki mia? by? a jednak. Jak co sobot? o pi?tej rano zadzwoni? budzik, po otwarciu oczu z przyzwyczajenia ju? podchodz? do okna i patrz? na termometr oraz czy nie ma jakiej zamieci, ?eby w razie czego gogle narciarskie za?o?y?.Temperatura normalna jak na ten czas,czyli ok -15 stopni Celsjusza,zamieci nie ma wi?c obejdzie si? bez gogli,szybciutko ubieram jedne kalesony,potem drugie,potem polar, ocieplacz nurkowy,neopreny,czapk?,kurtk?,grube polarowe r?kawice i uradowany ?e tak mam cieplutko wsiadam na rower i p?dz? nad Dunajec póki ludzie jeszcze ?pi?.Po przybyciu nad wod? tradycyjnie ju? obijam sople lodu z pod nosa,rowerek zostawiam w krzakach,sk?adam w?dk? i stoj? na brzegu nas?uchuj?c czy czasem nie chce mi powiedzie? w którym miejscu dzisiaj ma uczt?.Jeszcze jest ciemno lecz po kilku chwilach takiego ws?uchiwania si? w szum Dunajca zak?adam mojego dwudziestocentymetrowego woblera,wchodz? po kolana do wody zagrza? sobie stopy i rzucam przyn?t? pod s?owacki brzeg.Nurt wody ?ci?ga go w dó? a ja wybieram luz ?y?ki ko?owrotkiem,gdy wobler dop?ywa do ?rodka rzeki nast?puje mocne targni?cie.Nogi mi si? zatrz?s?y,kij znowu wygi?ty w pa??k ( tym razem ju? mocniejszy ) serce wali jak oszala?e i w g?owie tylko jedna my?l ,,?eby tylko mi si? nie wypi??a". Czuj? na w?dce jak ryba m?ynkuje pod wod?,by po chwili wyskoczy? nad powierzchni?,teraz j? widz? przez u?amek sekundy,a w?a?ciwie tylko jej zarys w ?wietle odbijaj?cych si? na wodzie latarni ulicznych ze s?owackiej strony. Ryba nie jest tak wielka jak ta pierwsza która si? wypi??a trzy lata wcze?niej,ta mo?e ma jakie? 70-80cm, ale jak by si? nie wypi??a to b?dzie moja pierwsza i to w pierwszym rzucie danego dnia. Tak modl?c si? w my?lach ?eby by?a dobrze zapi?ta cofam si? powoli do brzegu jednocze?nie kr?c?c w miar? mo?liwo?ci korbk? ko?owrotka,?eby wyci?gn?? moj? zdobycz na brzeg.Gdy ju? j? doholowa?em na p?ycizn?,zaszed?em j? od strony wody, odcinaj?c jej drog? ucieczki w razie gdyby si? w ostatniej chwili wypi??a, jak to cz?sto bywa,potem przykl?kn??em i usiad?em na pi?tach, trzymaj?c przez chwil? moj? miedzian? torped? miedzy kolanami.Ju? si? tak nie miota?a jak na pocz?tku,patrzy?a na mnie a ja na ni? jakby?my si? znali ca?e wieki,odrzuci?em w?dk? na brzeg a moj? Dam? wzi??em na r?ce,wynios?em z wody i po?o?y?em na ?niegu ciesz?c si? jak wariat.Po zmierzeniu okaza?o si? ?e ryba mia?a troch? wi?cej ni? j? ocenia?em gdy by?a jeszcze w wodzie, a dok?adniej mierzy?a 85cm.D?ugo tak sta?em i patrzy?em si? na ni? i nawet nie zauwa?y?em kiedy zrobi?o si? widno,chyba dopiero wtedy och?on??em i zrozumia?em co si? przed chwil? wydarzy?o,?e po trzyletniej g?owacicowej posusze marzenie si? zi?ci?o!!! Nie da si? opisa? tej rado?ci,moja mi?o?? w moich r?kach,

Moja pierwsza g?owacica l?duje na za?nie?onym brzegu,
moja Dunajecka Pani, moja ryba ?ycia...a na dodatek z?owiona na w?asnor?cznie wykonan? przyn?t?, niesamowite prze?ycie.

Od tego momentu min??o kilkana?cie latek i wiele wody z Dunajca sp?yn??o do Wis?y. Z?owi?em w tym czasie wiele g?owacic,wcale nie z mniejszymi emocjami jak t? pierwsz? i ka?da z nich jest dla mnie ryb? ?ycia, zarówno ta pierwsza,która posz?a na ogonie jak torpeda i wypu?ci?a woblera z pyska jak i ta ostatnia któr? zdo?a?em wyj??. Wiadomo ,?e te najwi?ksze ryby ciesz? najbardziej, ale g?owacica jest tak rzadk? ryb? ,?e z?owienie jakiejkolwiek ryby tego gatunku w dzisiejszych czasach jest ogromnym sukcesem . Nie jeden w?dkarz zna t? ryb? tylko ze zdj??,czy z czasopism w?dkarskich, ja mam to szcz??cie, ?e mieszkam blisko Dunajca i spotka?em si? z ni? dawno temu ,zakocha?em si? w niej i ta mi?o?? trwa do dzi?.Ju? teraz tylko czekam na kolejn? jesie?, by móc znowu ugania? si? za ni?,by móc pos?ucha? szumu Dunajca o ?wicie i ogl?da? wschód s?o?ca nad Trzema Koronami.

Po drodze nie zapominaj?c jednak o innych gatunkach ryb, a w szczególno?ci o sumach, z którymi mam przyjemno?? obcowa? od dwóch sezonów.
By? mo?e nast?pne tego typu opowiadanie b?dzie z nad najwi?kszych naszych rzek, czyli z nad Wis?y. W zasadzie jestem o tym przekonany ?e tak b?dzie, zw?aszcza ?e ju? za kilka tygodni zaczyna si? sezon polowa? na tego najpot??niejszego drapie?nika polskich wód i ja wiem ?e on tam na mnie czeka.Le?y sobie na dnie, od czasu do czasu porusza sobie w?sami i wypatruje nadp?ywaj?cego woblera
. I tak jak nie odpu?ci?em królowej Dunajca-g?owacicy,tak nie odpuszcz? jemu-królowi Wis?y,amen.
To by by?o na tyle na temat mojej mi?o?ci, mojej Pani, na tyle na temat G?owacicy na tyle na temat
Mojej Ryby ?ycia.
Mam tylko nadziej? ?e jeszcze p?ywaj? w Dunajcu te wspania?e ryby i ?e jeszcze nie jednokrotnie b?d? mia? przyjemno?? poczu? ten dreszczyk emocji,ten ogromny nap?yw adrenaliny który dostaj? po braniu i w czasie holu miotaj?cej si? z woblerem w pysku g?owatki.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie ?ycz?c Wam spotkania z t? pi?kn? Dunajeck? Pani?.

Temat na forum:
Dunajecka pani
Przygotowa? Józek Pojedyniec
dnia 30 listopada 2014 12:35
Czyta?em z zapartym tchem, brawo Józku wspania?e opowiadanie
dnia 30 listopada 2014 18:45
Jednak wol? struga? woblery ni? pisa?
dnia 30 listopada 2014 21:16
Super opowiadanie,czekam na kolejne.
dnia 12 stycznia 2015 21:53
To naprawd? czyta si? z zapartym tchem